czwartek, 21 lutego 2019

Ostatni zajazd na Retuszkowo. Część III

Jezuuuuuu, ale nas sprali-powiedział prezes Glizdowicz do kapitana Samogwałta. Może powiedzmy to w ten sposób że zajęliśmy zaszczytne drugie miejsce- pocieszał Glizdowicza kapitan Samogwałt. Pędzili po mostku przez wodę prowadzącym do chronionej rezydencji prezesa i oglądali się za siebie czy nie widać galopującego stada bydła. Mostek okazał się za mały dla tłoczącej się masy spanikowanych ludzi i niektórzy cisnąc się spadali do otaczającej pałac fosy. Potopią się-jęknął Glizdowicz patrząc na taplających się w wodzie ochroniarzy. E, nie-bąknął Samogwałt. Co to za woda. Ledwie rów z wodą. Z muru otaczającego rezydencję głucho puknęła wyrzutnia granatów gazowych. Ochrona budynku nie rozpoznała straszliwie umorusanych swoich i uznała to za wrogą agresję. Z dołu w ślad za syczącym granatem gazowym posypały się w stronę ochrony budynku straszliwe bluzgi i wyzwiska. Siedzący w środku ochroniarze dopiero po tym zorientowali się że to swoi. Prezes kurczowo trzymał się barierki by nie zostać zepchniętym przez galopujący tłum. Wiesz Samogwałt. Odechciało mi się tych działek. Na cholerę mi właściwie potrzebne. W domu ciepło, sucho, żarcie smaczne. Było mi na dupie siedzieć. No- Kapitan Samogwałt poprawił przekrzywiony ochroniarski kask który zjechał mu na oczy. A słyszał szef co oni śpiewali?. Przepijemy naszej babci domek cały! Aż się serce krajało. W tym momencie pod naporem spanikowanych mężczyzn padła na ziemię ciężka brama wiodąca do rezydencji i do środka wjechała wataha wystraszonych ochroniarzy ubranych w taktyczne kamizelki. Glizdowicz z niedowierzaniem gapił się na tych postawnych chłopów z pałkami przy boku, hełmami na głowach. Tym co łączyło tych ludzi była widoczna w oczach panika. Jak tu przywrócić morale? Najwiękrzym tchórzom dać dyscyplinarkę. Pozostałym pojechać po premii. Będą wstawać o czwartej rano i cały dzień ćwiczyć marszobiegi-dumał prezes. Żadnego pijaństwa i dziwek. Ale tak naprawdę nie wiedział co robić. Czuł tylko coraz większy zamęt w głowie. Po chwili pomyślał by podać się do dymisji. Mam odłożone parę groszy. Może nawet naciągnę państwo na jakiś zasiłek lub odszkodowanie. Zamieszkam na wsi. Będzie nudno ale bezpiecznie. Żadnych eksmisji, inwestycji przekrętów. Żadnych hipisów, podstarzałych chuliganów, polityki ani byków. Z drugiej strony tak odpuścić? Trochę szkoda. Teraz miał władzę. Rozkazywał/ Pijał drogie alkohole i inne pyszności. Figlował z sekretarkami, doprowadzał do ruiny różnych frajerów. Nie. Nie zrezygnuje. Zresztą cóż. Jedna porażka. W biznesie każdemu może się zdarzyć. Tę porażkę można przekuć w sukces. Opinia publiczna dzięki mediom może oburzyć się na renegatów blokujących żywotne inwestycje. Zatarł z radością ręce. Dobrze będzie. Z czasem jego ludzie ochłoną. Jemu też trzeba czasu by poukładać sobie w głowie na spokojnie to i owo. Samogwałt!-krzyknął prezes. A którego dziś właściwie mamy? He?- nie zrozumiał tamten. Datę-wyjaśnił pogodnie prezes. Szóst maja chyba Zatrudnić specjalistów od marketingu i reklamy. Wyselekcjonować sprzedajnych pismaków i sypnąć groszem. Opłacić wszystkich przekupnych lokalnych polityków. Przez miesiąć mają narobić takiego czarnego pijaru że wszyscy tych działkowców znienawidzą. A my tymczasem zróbmy sobie mały urlop zdrowotny dla podreperowania nerwów. Kiedy to ostatnio byliśmy na polowaniu?. Postrzelałbym sobie w jakimś parku narodowym i utłukł kilka prawem chronionych okazów... Samogwałt uśmiechnął się szeroko i skinął głową. A jaki rozkład dnia na dziś szefie?
Nijaki. Musimy odpocząć. A jakby ktoś dopytywał się o tą interwencję.. To był tylko treningowy wypad ćwiczebny połączony z marszobiegiem. Ludzie się wygadają-zwątpił Samogwałt. Bynajmniej-prezes uśmiechnął się leciutko. Wierzę w ich rozsądek. Nie sądze by chcieli się tym komuś chwalić. W każdym razie my wiemy że nasi ludzie w pełnym oporządzeniu biegają wystarczająco szybko by uniknąć skutków nieprzewidzianych okoliczności. Ta wiedza kiedyś może się jeszcze przydać. No i nie stercz tak. Zaprowadz jakiś porządek w oddziale. Burdel się zrobił. Ja też spadam zanim dziennikarze przylezą. Muszę przygotować jakieś oficjalne oświadczenie. I jakoś przy tym nie chcę oglądać twojej zbolałej gęby. Lepiej wtedy gdzieś się schowaj. No Idz już...

Przeżyłem kurwa szok!-Scyzor kręcił głową z podziwem. Takiej szybkiej bitwy to świat jeszcze nie widział! Nawet Młotem z Tora sobie nie machnąłem i już ich nie było. A Pedros to żeś pędził te byki jak jakiś Zeb McKaine z westernu. Retusz siedział i pociągał jakieś zielsko z fajeczki. Było widać że jest zadowolony. A co zrobicie z tymi chłopakami z firmy budowlanej wziętymi do niewoli-dopytywał się Glass. Nic-Retusz wzruszył ramionami. Niektóre dziewczęta ich se wzięły to niech se mają. Zachowywali się przyzwoicie więc nie zrobimy im krzywdy. Nie jesteśmy aż takimi barbarzyńcami. Taaa-zwątpił Jogi. A te dekoracje-wskazał poniewierające się tu i ówdzie szkielety. To element nowoczesnej wojny psychologicznej.-tłumaczył cierpliwie Reti. Nie są prawdziwe?-dopytywał się Jogi. Prawdziwe, prawdziwej wyjaśnił spokojnie Reti. To skąd tu się wzięły-Jogi nie dawał za wygraną. Leżą gdzie padli-ze stoickim spokojem wyjaśnił przywódca działkowców. Więc to nie dekoracje. Zatłukliście ich- zrozumiał wreszcie Jogi. O co ci właściwie chodzi-Reti -się wreszcie zniecierpliwił. Jesteśmy miejscowym elementem i musimy dbać o swoją ponurą reputację Zresztą pośpieszmy się Trzeba opić zwycięstwo. I coś mi się wydaje że to jeszcze nie koniec. Musimy sprawę załatwić bardziej definitywnie..

Rezydencja Glizdowicza wyglądała grożnie i przypominała nieco mniejszą wersję głośnej ostatnio samowoli budowlanej w Stobnicy. Otaczały ją szerokie mury a w narożnikach stało coś w rodzaju baszt. Całość chroniła załoga złożona ze znanej im firmy ochroniarskiej oraz kilku emerytowanych komandosów. Straże zmieniały się cztery razy na dobę. Całą tą fortecę otaczało coś w rodzaju fosy a do bramy prowadziła wąska szosa pod górkę. Z tyłu było jezioro a po bokach mokradła i bagno. Warowna twierdza-stwierdził Scyzor. Szturmem nie weżmiemy.Stary rower Retusza zgrzytnął na potwierdzenie sprężynami siedzenia. A tak poważnie, co o tym myślisz-Reti wskazał ręką zabudowania. Jak to ugryżć? Scyzor spojrzał na chylące się ku zachodowi słonce. Można by wysadzić w powietrze-dodał po chwili. Skąd weżmiemy tyle materiałów wybuchowych. Potrzeba by z kilka ton prochu. Poza tym jak chciał byś to zaminować?-Retusz puknął się w głowę. Pod okiem ochrony i kamer monitoringu? Czy ty za dużo dziś nie wypiłeś? Mam robotę to ją wykonam-Scyzor dumnie wypiął swoją pierś. Ja bym spasował-zwątpił jakoś Reti To trudna robota, łatwo też oberwać. A ja już się starzeje. Starość nie radość. Dropsy nie tik taki. Ale skoro twierdzisz że dasz radę?... Rób co wymyśliłeś. Nie będę się wtrącał. Choć Kozicku. Wracamy. Powiesz mi po drodze co żeś wykombinował. Wsiedli na ukradzione rowery i zawrócili odprowadzani jękami związanego ochroniarza który pilnował okolicy przed pałacem. Jego głowę ozdabiał nabierający już kolorów potężny guz a mówienie skutecznie mu utrudniały nieświeże skarpety Scyzora ozdobione logo Korony Kielce wpakowane w usta. A więc słuchaj Scyzor przekrzykiwał trzęsący się wachel od roweru, masz tam jakieś wtyki w tym pałacu? No tak-potwierdził Reti. Mam tam swojego człowieka. Obsługuje ichnią kotłownie i wykonuje różne naprawy. No to jak prezesik opuści dom niech da nam znać-zakomunikował Scyzor. Postaramy się wziąć go żywcem. Scyzor był pełen dobrych myśli Wszystko do tej pory układało się jak z płatka. Na dodatek Retusz potrafił skombinować od ręki każdą rzecz. Gdy wjeżdżali na działki zobaczyli dwóch kolegów z Polski którzy podtrzymując się nawzajem toczyli się w stronę publicznej działkowej łażni. Dziad z Glasikiem obficie korzystali z miejscowej gościnności i właśnie niedawno testowali miejscowy wyrób bimbrowniczy. Scyzor wzniósł oczy do góry. Jeśli pozostaną tu zbyt długo jego przyjaciołom pozostaną tylko waleczne serca i chore wątroby. Postanowił szybko załatwić sprawy i wyjeżdżać. Pijani stanęli i zaczęli gapić się na łażnię. W dmuchanym basenie kąpały się ochroniarki Retusza. Dziad zGlasikiem przykleili się do nich wzrokiem. Były całkiem na golasa. Hej! Dziadu- krzyknęła Grzmotylda Nie za stary jesteś by tak się gapić na młode dziewuchy? Dziad wsparł się na Glasiku aż ten stęknął z wysiłku i mrugnął okiem do dziewczyn. Każdy dziad powinien mieć laskę.-oświadczył rezolutnie. Dziewczyny się roześmiały-Obejżyj się-wykrzyknęła Cipcita. Tam jest twoja waga i rocznik.Wskazała jakąś grubą staruchę prowadzącą kozła. Niestety. Już ma kawalera-zauważyła Jogobella. Niech cię kura jajem trzaśnie-nachmurzył się Dziad. Glasik natomias uśmiechnął się do staruchy szeroko. Co nam szkodzi Dziadu. Jest ciemno a my jesteśmy pijani. Dziad czkał z zadumą kiwając głową. Jogobella wyszła z wody i obejrzała ich dokładnie. No dobra. Mrugnęła okiem Ściągajcie ciuchy i do wody. Musi ktoś nam umyć plecy. Po chwili rozebrani znależli się między rozchichotanymi młódkami. Jogobella-zapytał Dziad Lubisz mnie trochę? Nooooo. A co? Dlaczego jesteś Jogobella Dziewczyna roześmiała się i chlapnęła mu wodą w oczy. Kiedyś szef poczęstował mnie swoim samogonem. Na zagrychę dał mi jabłka. Rzygałam póżniej ekstra dużymi kawałkami owoców. Teraz wiesz? No. A teraz umyj mi plecki. Jak będę zadowolona to.......Dziad przystąpił do rzeczy z niespotykanym zapałem....
Scyzor szedł alejką Spotkał tam siedzącego Likosia ze Sinką. Potrzebuję pomocnika-zwrócił się do Psiunia. Trzeżwy? Noo, tak nie zupełnie, ale jak zajdzie potrzeba to mogę walczyć albo opatrywać rany-zapewnił. Chodzi mi o to czy ręce ci się nie trzęsą-sprecyzował Scyzor. Miiii?- Sinka aż zbladł z oburzenia słysząc tą uwagę. Jak by co to nawet mogę operować-zapewnił solennie i na dowód wyciągnął z kołnierza cienką igłe i nawlókł ją za pierwszym razem mimo zmroku. Dobra-ucieszył się Scyzor. Chodz ze mną. Udali się w kierunku chałupki gdzie Retusz przechowywał różne narzędzia i pędził bimber. W bimbrowniczym laboratorium Retiego cuchnęło paskudnie. Scyzor rozejrzał się szukając potrzebnych mu substancji.Przerzucił pobieżnie leżące na regałach pisemka. Oprócz masy przepisów z zakresu spirytusologi przewijały się błyszczące kartki ,,świerszczyków,, Otworzył szafę i odkorkowywał butelkę p butelce wąchając i próbując po kolei. Z jednej pociągnął kilka zdrowych łyków i z lubością pogłaskał się po brzuchu. Lepiej niczego tu nie pij-ostrzegł Sinka. Czort wie co on tu trzyma. Się wie-zapewnił Scyzor rozganiając kłębiący się wokół niego opar spirytusu wina a teraz i eteru. Po chwili nastawił kuchenkę gazową i z wdziękiem Magdy Gesler rozpuszczał w wielkim garze sadło pozostałe tu po świniobiciu. Wybierał z dużej balii z cuchnącą zawartością co delikatniejsze kawałki. Dosypywał też jakieś proszki stojące na półkach czytając przedtem uważnie ich chemiczny skład. Zamierzał z tłuszczu uzykać glicerynę. Skrzypnęły drzwi. Powoli do środka wsunęła się ciekawska głowa Retusza.Ubrany był w śmieszne sięgające kostek białe galoty z nogawkami obrobionymi falbankami. Scyzor zerknął na niego okiem chowając ukradkiem za plecami butelkę z eterem. Muszę cię zmartwić-oświadczył Scyzor Retuszowi, ale gustu to ty w ogóle nie masz! Jak tyś się ubrał? Kalesony Boga Wojny-wyjaśnił Reti. Zakładam zawsze przed akcją. Spojrzeli na niego uważniej. Galoty miały trochę rozprutą lewą nogawkę, a środek tyłka ozdabiała mała brązowa plamka. Żartowałem-zmitygował się reti. Miałem iść już spać ale zauważyłem że pali się tu światło. Więc przyszedłem. Wiecie. Nie raz miejscowe ćpuny podkradały mi różne ziółka na skręty. No to chodz-zaproponował Sinka Może nam pomożesz Retusz wslizgnął się delikatnie zamykając drzwi. Pochylił się nad rozgrzanym kotłem i powąchał roztopione sadło. To to?-zapytał z zainteresowaniem. Ano to- potwierdził Scvzor. Tylko kwas by się przydał. Bo wiesz kfos to podstawa mojej roboty. Może być chlebowy-zapytał z głupia frant Retusz. Scyzor przecząco pokręcił głową, Nie nada się. Potrzebny azotowy. Albo mieszanka taka jaką złotnicy badają prawdziwość złota. Masz? Woda Królewska-Szybko zrozumiał Reti. Nasze chłopaki kiedyś obrobili warsztat jubilerski. Pojemniki z kwasem też zabrali bo myśleli że może spirytus. Na szczęście nie zdążyli spróbować bo im odebrałem. I gdzieś tu stoją. Rozgarnął jakieś zalegające w kącie szmaty i wyciągnął dwa pojemniki z nierdzewnej kwasoodpornej stali. Scyzor odetkał jeden i ostrożnie z daleka powąchał Z zadowoleniem skinął głową. Przelał zawartość gara do beczki a gęstą siatkę napełnił węglem drzewnym i zanurzył w glicerynie Teraz najtrudniejsza część operacji-oświadczył Sinka, lej kwas na węgle, żeby przenikał do tłuszczu Tylko na Boga ostrożnie bo jak ci drgnie ręka to z tej okolicy zostanie tylko dziura w ziemi Sinka cały spocony z wrażenia wykonywał polecenie. Czy ty wiesz co robisz-bąknął niepewnie Reti. Może to inaczej się robi? Szanuję tych, którzy mnie krytykują. Każdy ma prawo do głupiej opinii.-wyszeptał Scyzor i by obniżyć napięcie zmienił temat. Słyszałem, że wydajesz córkę za syna sąsiada?! Owszem-zdziwił się pytaniem Reti. Ale ty przecież do tego sąsiada od 10 lat się nie odzywasz ? No właśnie-odparł Reti To jest najlepsza zemsta na nim...Gdy płyny się zmieszały Scyzor odetchnął z ulgą. Gotowe. Teraz wystarczy podrzucić do prezesa. Jakimś mazidłem nasmarował na beczce Bimber i zatkał deklem. A wiecie co?- Reti wreszcie odzyskał normalną mowę. Nasz prezesunio wybiera się jutro na polowanie. I co wy na to? Scyzor z uciechą zatarł ręce Dobra nasza. To co zaproponował Scyzor Teraz możemy zapalić I zrobił sobie skręta z jakichś pokruszonych ziół leżących w pudełku obok maszynki do papierosów. Wyszli na dwór. Świeciły już gwiazdy ale noc jak to o tej porze roku bywa była dość jasna. Zauważyli że dwie retuszowe ochroniarki prowadzą Dziada. Zostawiły go przy nich i dały mu po soczystym buziaku. Dzid był dość mocno wykonczony ale sądząc po gębie nieziemsko szczęśliwy. Po dziwnym tytoniu Scyzor ujrzał za leżącą nie opodal kupką gnoju pasmo gór Uralu. Gdy wypalili pożegnali się i udali spać. Jutro-oświadczył Reti/ Olać jutro- powiedział zdrowo nabuzowany Scyzor. Ale zgoda. Niech będzie jutro.

Dziad ze Scyzorem delikatnie pchali wózek z beczką po ścieżce prowadzącej do rezydencji prezesa Glizdowicza. Beczka spoczywała na wiąż\zce delikatnej słomy jednak obaj byli spoceni z wrażenia W pewnej odległości leżeli w krzakach działkowicze. Dojechali w koncu do bramy zamykającej posiadłość. Z budki strażniczej wyjrzał ponury, uzbrojony po zębach ochroniarz. Hej ludzie-wykrzyknął Scyzor. Zobaczcie co dla was mamy! Co to? Kto wy?-zdziwili się ochroniarze którzy zgromadzili się przy bramie poderwani alarmem. Dowód wdzięczności od miejscowego społeczeństwa dla was i pana prezesa. Jesteśmy z nim i będziemy wspierać jego inwestycję w walce z tymi działkowymi renegatami. Posunięcia pana prezesa to szansa dla naszego regionu i rozwoju społecznego. Powiedzcie mu że może na nas liczyć!-podlizywał się bezwstydnie Scyzor. O, beczka-zauważył ochroniarz. Aha-mruknął drugi Ty, Bimber nam przywieżli- dodał trzeci z uśmiechem na ustach. Scyzor z Dziadem gnali od bramy co sił w nogach. Pędzili tak szybko że byli na najlepszej drodze do skomplikpwanego ciężkiego zawału. Beczke wtoczono za bramę. Mniej więcej po pięciu minutach któryś z ochroniarzy wpadł na pomysł by odbić dekiel kamieniem. Nastąpił potworny wybuch. Czający się w krzakach działkowcy przypadli do ziemi ale z odległości półtora kilometra fala uderzeniowa już nie była taka mocna. Co to było- wykrztusił któryś z działkowców. Beczka nitrogliceryny- wyjaśnił Pedro. Hy. Nieżle walnęło. Wydaje się że pan prezes został bezdomnym Niezbadane są wyroki losu. Z pałacu nie zostało wiele. Po imponującej rezydencji została rozsypana po okolicy warstwa gruzu.

Z za drzew wyłoniła się kawalkada terenowych aut. Wypłoszone hałasem wiewiórki i ptaki czmychały do gniazd i dziupli. Po chwili auta zatrzymały się na skraju lasu. Prezes Glizdowicz wyszedł z Land Rovera. Wyglądał jak świnia. Różowa cera i małe chytre oczka podkreślały to podobieństwo Służba przyniosła fotel i przenośny turystyczny parasol Prezes wygodnie rozwalił się na fotelu. Dookoła roztaczał się rezerwat przyrody Broń. Któryś z ochroniarzy podał mu usłużnie karabin snajperski. Ten zważywszy go w dłoniach odrzucił.Do ich uszu doszedł jakiś stłumiony odgłos jakby gromu.Może burza-pomyślał prezes. Ciężki-pomyślał i wziął lekką dubeltówkę. Pochwili namysłu wkroczył na ścieżkę prowadzącą do rezerwatu.

Scyzor z Dziadem przedzierali się przez chaszcze. Z tyłu za nimi poruszała się reszta zgraji służąc w razie potrzeby do pomocy. Nagle wleżli na jakiegoś grubasa z dubeltówką. Prezes niepewnie wycelował broń w ich stronę Na szczęście Dziad zareagował w porę i zachował przytomność umysłu. Uśmiech prezesa zgasł wraz ze świadomością bo Dziad zamalował mu z piąchy w mordę. Trzasnęła pękająca szczęka. Prezes zawył i zwalił się jak wór węgla i zemdlał.
Po jakimś czasie prezes obudził się nieoczekiwanie. Strasznie bolała go głowa i wybita szczęka. Zaraz, zaraz. Szedł przez las. Wyskoczyło tych dwóch i dostał w ryja. Sukinsyny!- klął prezes Napaść rozbójnicza, wejście na teren chronionego parku przyrody bez pozwolenia. Moi adwokaci puszczą ich w skarpetkach. Leżał związany na ziemi. Kątem oka zauważył Retiego z działek. Poznał go choć ten miał na głowie założony chełm motocyklowy z przyłbicą. Chełm był za duży a przyłbica lużna i cągle mu opadała więc zablokował ją wciśniętą między  hełm a nit dwuzłotówką. Co?-wychrypiał rozwścieczony prezes. Chcecie mnie zabić? W sumie czemu nie-Reti chciał go właściwie tylko nastraszyć ale pomyśł mu się spodobał i myślał czy nie zmienić zdania. Uważnie przyglądał się Glizdowiczowi. Prezes wyglądał jak by go coś przejechało. Dziadu- zapytał Reti pokazując twarz prezesa. Co mu się stało. Dziad zachichotał. Ostatni raz tak dałem czadu na jednej zabawie za kawalera. Za dużo mam siły to mi czasem odwala. Zresztą kto to widział by byle frajer łaził po terenach chronionych gdzie występują endemiczne gatunki mrówki pijaczki. Więc chciałem go pouczyć jakie zasady obowiązują w Parkach Narodowych. Więc co proponujesz-Reti przekrzywił głowę. Pod but to gówno! Pouczyć o szkodliwości zachowań na terenach puszcz pierwotnych i konsekwencjach takiego łażenia po tych terenach dla drzewostanu i fauny chronionej. Co wy gadacie?!-wrzasnął przerażony prezes Nad rannym i niepełnosprawnym chcecie się znęcać? To niehumanitarne! Fakt- zgodził się Retusz. Jakoś niezręcznie. To może ja go wyleczę-bąknął Scyzor i zaczął szlifować swój nóż o kamień. Znasz się na leczeniu ludzi?-zainteresował się Dziad. Nie.-odparł Scyzor. Ale za młodu raz sąsiadowi pomagałem kastrować wieprzki.-wyjawił swoje umiejętności Scyzor. Przysłuchujący się rozmowie Glizdowicz nagle zawył ze strachu. Ooooo-zasmucił się Retusz. Chyba woli byś go nie leczył. Skutkiem ubocznym twojej kuracji może okazać się trwały wstręt do seksu. A to czemu?-zdziwił się Scyzor. Kastracja rozwiązuje tyle życiowych problemów. Niema nieszczęśliwej miłości, niepożądanych ciąż, złamane serce niegrozi..wymieniał zalety Prezes znów zaczął protestować ale ponieważ szczęka zaczęła mu puchnąć to nie rozumieli co mówił. Nie wiem o czym gadasz-zasmucił się Retusz, Jednak twój bełkot jest bardzo wymowny.Co chcecie ze mną zrobić-jęknął przez opuchliznę prezes. A powiem ci powiem-roześmiał się Retusz. Weżmiemy twoje karty kredytowe i wypłacimy wszystkie pieniądze. Potem usypiemy wielki stos banknotów-dodał Dziad Podpalimy je- Retusz złośliwie się uśmiechnął I będziemy patrzeć jak dostajesz ataku serca-zakończył Scyzor. A jak nie pomoże i przeżyjesz-teraz Fazik zaczął snuć swoje wizje. To znajdziemy jakąś opuszczoną ruderę. Zakneblujemy cię abyś mógł wydawać dzwięki ale cicho byś nie wzywał pomocy. Przywiążemy cię do krzesła....a na podłodze położymy poniemiecką minę przeciwczołgową-wtrącił się Retusz Założymy do niej mały zapalnik. Taki malusi-roześmiał się Dziad. Maciupeńki-dodał Scyzor. Mini mini- ruszył uchem Fazik No-chrząknął Retusz. W każdym razie delikatny i czuły jak piórko. Wyciągniemy ci fifola i przymocujemy do niego sznurek. Którego koniec przywiążemy do detonatora-domyślił się Fazik. A na przeciwko-zaproponował Scyzor Postawimy ci telewizor w którym będziemy ci puszczać najduszniejsze niemieckie pornole. Ale przedtem-wtrącił się Fazik Opasiemy cię do wypęku viagrą. Po samą grdykę ucieszył się Reti. Jak ci mały stanie koniec sznurka napręży się i uruchomi zapalnik,,,,,Kurdę- westchnął Dziad. Powiem że ci zazdroszczę. Będziesz miał orgazm że łeb urywa....Czekajcie- jęknął przerażony prezes.Może jednak przydał bym wam się doczegoś żywy? A niby do czego- prychnął lekceważąco Retusz. Dochodzę do wniosku że ogrody działkowe jednak są ważnym elementem miejscowej infrastruktury a wasze argumenty są przekonujące i myśle też że wiele bym się od ws mógł nauczyć. No fakt-zgodził się Scyzor. Szkoda tylko że nie będziesz miał okazji-zarechotali. Pogadajmy poważnie-proponował prezes. Jestem szanowanym biznesmenem. Mogę się poprawić i ułatwić wam wiele spraw Dogadamy się. Patrzcie co mu się roi-westchnął Retusz Młody, odpada. Po co nam taki obsrany zapatrzony w siebie obibok. Moi ludzie by się strasznie wkurzyli. Ty idioto-wrzasnął zrozpaczony prezes Beze mnie przyjdą tu Żydzi i wszystko wykupią Zrobią z wami porządek. Już ślą pozwy o tutejsze mienie bezspadkowe. Tylko takie prymitywy jak wy nie rozumieją że oni obedrą was ze skóry i puszczą bez gaci-blefował prezes. Cała banda chichotał i patrzyła na niego z pogardą. Co chwilę wybuchali śmiechem Wesoło im było Nie ma co. Kurde. Coś musi wymyślić. Do tej pory zawsze był myśliwym. Nigdy zwierzyną To była nowa sytuacja. Proszę panów-zagadał. No co?- Siusiu chcesz czy jaja cię swędzą zakpił Scyzor i zaczął ostrzyć nóż. Pogadajmy jak ludzie interesu.-zaproponował prezes. To znaczy?-uściślił Retusz. Jak mnie wypuścicie to dam wam oficjalny dokument własności tych terenów i dam zastaw pieniężny że nie będę dochodził zemsty. A jak się nie zgodzimy?-bąknął Dziad. To moi partyjni koledzy dobiorą wam się do dup i narobią takiego chlewu że się nie pozbieracie przez sto lat. Oni cię nie lubią-zauważył Retusz. Mają cie za łajzę i oszukańca. I co z tego- obruszył się Glizdowicz. Jeśli mnie zabijecie to dla nich będzie to sprawą prestiżową. To kwestia zasad i zachowania twarzy. W koncu w biznesie i polityce to najważniejsze. Zamyślili się. To co gadał miało sens. Prezes uśmiechnął się chytrze. Robimy interes? Trochę mi się śpieszy. Chcesz nas nastraszyć-rozsierdził się Dziad. Wątpisz w naszą odwagę i skłonność do przemocy? Bynajmniej-zaprzeczył prezes. Ale wierzę w wasz rozsądek. Tak się składa że w tej torbie mam swój laptop z drukarką. Jest tam też mój podpis elektroniczny. Wystawię wam dokumenty jakie chcecie i rozstaniemy się jak dobrzy kumple. Mając takie papiery partyjni koledzy oleją moje ewentualne skargi. Sami wiecie że mnie nie lubią. Prezes stęknął Po godzinie ciasnego skrępowania ledwie co czuł, taki był ścierpnięty. Okej-zgodził się Retusz. Dokumenty sami zredagujemy a ty podpiszesz. To mnie rozwiążcie. Scyzor przeciął mu krępujące więzy. Zostawił jednak na wszelki wypadek pęta na nogach. Miodojad w tym czasie sporządzał dokument. Sądząc po jego minie miał dużo ciekawych pomysłów. Masz, podpisuj-rzucił w kocu papiery i laptopa prezesowi. Zara, zara. Zastawiam konta bankowe i udaję się do Północnej Afryki na dziesięć lat jako wolontariusz w obozie uchodżców. Po odbyciu tam wolontariaty majątek przechodzi na kliniki dla chorych dzieci. Przekazuję prawa do działek na rzecz dotychczasowych użytkowników. Wy ścierwa-wysyczał, nie tak się umawialiśmy Miałem żyć tu i nie zastawiać majątku..Tego co przeżyjesz za granicą nie zapomnisz do końca życia. Póżniej możesz wziąść kredyt, zmienić pracę jak gadał jeden prezydent. Emigracja to szansa. To nie ucziwe-protestował prezes. I co z tego -zdziwił się Reti Podpisuj i możesz się pakować. Szeroki świat czeka. To rozbój-syczał Glizdowicz.czytając kolejne punkty umowy Ską- uspokajał go Miodojad. Zwykły biznes. Sam podsunąłeś mi ten pomysł. Ja?-zdziwił się prezes. Ano -potwierdził Miodojad. Mówiłeś że partyjni koledzy chętnie by się ciebie pozbyli. Jak dostaną twoją własnoręczną dymisję bardzo się ucieszą. A jak będziesz się stawiał to i nas wkurzysz. Wtedy z chęcią sprawdzimy medyczne umiejętności naszego kumpla. Scyzor zaczął znowu znacząco ostrzyć nóż o kamień. Jescze pożałujecie- wysyczał prezes ale postawił swoje kulfony na dokumentach. Jednocześnie przesłał wszędzie elektroniczne kopie. Retusz zbył pogróżkę pogardliwym milczeniem. Zabrał papiery i laptop, po czym zasadził prezesowi zdrowego kopa. Spadaj facet. Bo się rozmyśle Sądząc po chyżości były biznesmen wolał na to nie czekać. No to zostaliście bez znanego miejscowego biznesmena i samorządowca-zauważył Dziad. Kto pokieruje sprawami powiatu? Ale wiesz że zmiany nieuniknione. Region potrzebuje inwestycji. Reti zamyślił się. Najwyżej wystartuję w wyborach.-oświadczył pogodnie. Kto wie-Biorąc pod uwagę moje zasługi dla tych ziem to może nawet burmistrzem mnie zrobią. No to na nas pora-oświadczył Scyzor. Pora nam wracać. Więc się napijmy- zaproponował Reti. Wznieśli kubki. Słodki zapach samogonu rozszedł się po lesie.
Za spotkanie!-wznieśli toast

MiśMiodojad


KONIEC





1 komentarz:

Ostatni zajazd na Retuszkowo. Część III

Jezuuuuuu, ale nas sprali-powiedział prezes Glizdowicz do kapitana Samogwałta. Może powiedzmy to w ten sposób że zajęliśmy zaszczytne drugi...