czwartek, 10 maja 2018

Elektroniczna zmora

ELEKTRONICZNA ZMORA Dzień był ładny ale w sumie taki nijaki. Grzało słoneczko na niebie. Trochę chmur... Na dworze ludzie snuli się apatycznie. Szymek spojrzał na zegarek. Dochodziła osiemnasta. Wyciągnął laptopa i uruchomił. Nadchodziła pora jego audycji w radiu internetowym. Miała być dziś poświęcona znajomym ojca. Ciekawej grupie dziwaków i orginałów. Puścił na początek pare kawałków z lat 80tych. I spojrzał przez okno. Niedawno nad okolicą przeszła burza z gradem wielkości armatnich kul. Jedna była prawdziwa i eksplodowała w Toy Toju. Powietrze ciągle było naładowane elektrycznością. Audycja miała być interaktywna i czekał na telefony. Za oknem słyszał ojca śpiewającego przy robocie w warsztacie.
,,Jak się bawić to się bawić
Drzwi wyjebać, okno wstawić,,
Scyzor śpiewał swoją ulubioną piosenkę. Szymek rzucił w mikrofon kilka niusów. Wiadomości ze świata. Kolumbijski kartel narkotykowy poważnie zaniepokojony wzrostem alkoholizmu wśród młodych. Popyt przez to na ich towar spada. Chinski zamek w spodniach uratował w Szwecji kobietę przed gwałtem. Berlusconi skazany na kilka lat pierdla i zamknięty w celi z dziesięcioma gejami. Teraz będzie miał dopiero Bunga Bunga. W Stanach siedmioletni syn policjanta ukradł ojcu broń służbową i pokonał wszystkich kolegów w zabawę w wojnę. Pewnej feministce porno zrujnowało psychikę. Zepsuł jej się kran a ona boi się zadzwonić po hydraulika. Pogadał, pogadał i puścił kolejny utworek. Nagle zadzwięczał brzęczyk telefonu. Odebrał. Halo? Usłyszał jakiś babski skrzekliwy głos. Sąsiad? Ty cholero! Doniosę na ciebie do administracji. W moim bloku nikt mi nie będzie podskakiwał! W jakim bloku?- zdziwił się Szymek. To jakaś pomyłka. Mieszkam we własnym domu nie w jakimś bloku. Ty złośliwy skórkowańcu!- darło się babsko. Ja już cię znam! Nie kłam! Nawet tapety mocujesz wiertarką! Wydzierała się baba. Jej charakter i głos miał subtelność niemieckiego pornosa. Szymek najeżył się jak kot po ataku psa. Pomyłka proszę pani- starał się zachować spokój. Ty sobie ze mną nie pogrywaj!- zazgrzytało w telefonie babsko. Nie będę przez ciebie w adresach donosów mazać. To pisma urzędowe. Do miłego- zirytował się radiowiec i przerwał połączenie. Odłożył telefon i otarł pod z czoła. Miało się znowu na burze i powietrze było naładowane elektrycznością.. W tym momencie telefon pękł z chrzęstem. Ze środka wypadła napuchnięta bateria z napisem Sony Fukushima i eksplodowała z hukiem. Ogłuszony chłopak dostrzegł wyłaniający się z kłębów dymu jakiś kształt. Przybrał kobiece kształty i po pokoju zaczęła mu latać jakaś stara zołza na mietle. Na dworze niebo zrobiło się ciemne jak strop Dworca Centralnego w Katowicach. Spódnicę miała założoną na lewą stronę co Szymkowi skojarzyło się z przekrętem. Miała tylko jeden ząb ale zabójczy niczym kieł kobry. Ogromny wzdęty brzuch i wąskie biodra wskazywały że trzymała pierda zbyt długo. Po chwili ulżyła sobie wywołując w pomieszczeniu małe lokalne tornado. Z radości zatańczyła oberka przy rurze. Z pod wirującej kiecy wyjrzały zrobine z trzech kawałków drutu kolczastego stringi. Jej twarz z wyglądu przypominała okropną karykaturę osiemdziesięcioletniej Paris Hilton po dwudziestu antynarkotykowych odwykach.Mocno podkrążone oczy były jeszcze bardziej intensywne dzięki kremowi marki Janda. Śmierdziała starym serem i długo nie wietrzonym wychodkiem. Skoczyła z rozpędem mu na piersi aż chłopak się przewrócił i stracił oddech. Z jej pomalowanych na czerwono warg ciągneła się strużka śliny. Uśmiechała się tak szeroko że ślady szminki zostawały jej na uszach. Jesteś mi winien pieniądze- wysapała. Wysokoś długu wynosi tyle i le suma kwot które wpompowano do ZUSu od początku jego istnienia. Naliczyłam też karne odsetki. Przekraczają już roczny budżet Arabii Saudyjskiej. No i opłaty manipulacyjne dorównują dochodom krajów trzeciego świata, ale dokładnie jeszcze nie policzyłam bo nie znam kursów walut w Mozambiku i Bhutanie. Kim jesteś- wysapał z trudem przerażony Szymek. Elektroniczną zmorą. Jej twarz nabrała urody sowieckiego sołdata. Była brzytka niczym niemieckie przekleństwo. Nic z tego- wysapał Szymek. Dopadł mnie kryzys seksualno ekonomiczny. Zaglądam do portfela a tam chuj.... Jej plastikowa, rozciągnięta papa ala Edyta G rozciągnęła się w nic dobrego nie wróżącym uśmiechu. Jestem tak biedny że łabędzie mi w parku chleb rzucają- tłumaczył nastrachany zdrowo chłopak. Weż kredyt, zmień pracę- poradziła jak Komorowski młodemu. Jej twarz przybrała barwę łopaty do szuflowania węgla a z ust poszedł płomień. Cholera jasna!- zaklęła. Nie powinnam pić Amolu przed wyjściem z domu. Musisz bo cię załatwię Wiesz co to jest zmora? Lekarze twierdzą że to krótki chrapliwy oddech we śnie. Śpiąc na wznak jaja się osuwają i zatykają odbyt. Utrudnia to cyrkulację powietrza Ale prawda jest taka że sprawiają to takie istoty jak ja. Kiedyś musiałyśmy wchodzić przez okna Ale nauczyłyśmy się korzystać z fal radiowych i od kiedy ludzie wynależli telefony mamy ułatwione zadania. A więc.......Ratunku!!!!!- wrasnął przerażony chłopak do którego właśnie dotarło z czym ma do czynienia. Mikrofon radia był włączony. Wezwanie o pomoc usłyszano po drugiej stronie................

Dziad Taplarski otworzył klapę silnikową czterdziestoletniego malucha i pochyliwszy się nad nim rozkraczył się jak żyrafa przy wodopoju. Chwilę coś pogrzebał i samochodzik zaskoczył z trudem otrzepując się z kurzu i osiadłych na nim majowych płatków wiśni. Jego usta były zacięte a oczy zimne niczym dwie połówki świniaka wiszące w chłodni. Usłyszeliśmy wezwanie i spieszyliśmy na ratunek. Dojedzie ten trup?- Sinka popatrzył z niedowierzaniem. Dziad przeszył go wzrokiem. To superbryka. Najlepsze auto świata. Jak parkowałem pod drzewem to nawet ptaki zmieniały gałąż by go przez przypadek nie osrać. Zobacz. Ma swoje lata a kierownica nawet nie wytarta bo w rękawiczkach jeżdziłem. Władowaliśmy się całą bandą do środka. Z trudem bo trudem ale maluchy jak się dobrze poukładać i ośmiu pasarzerów pomieszczą. Dziad dodał gazu. Maszyna odezwała się głosem potęgi. Maluch ruszył z piskiem opon. Ludzie uciekali z drogi krzycząc Zamach! Uciekać! Biada, biada! Koła samochodziku żłobiły w asfalcie głębokie bruzdy. Drogie Mercedesy uskakiwały przed nami koziołkując i wysypując nowobogackich ze swych wnętrz. Rozległy się sygnały radiowozów. Kilka z nich rozpoczęło za nami pościg. Na drodze zapanował potworny bałagan Dziad pruł na ukos przez klomby i kwietniki w stronę drogi prowadzącej na Kielce. Przeleciał przez miasto jak piorun z okrzykiem Banzai!!!! Dotarliśmy do autostrady jak jacyś kamikadze. Jakiś radiowóz chciał nam zatarasować drogę ale Dziad klaksonem dał im znać że nie żartuje. Maluch z łomotem silnika niczym zdalnie sterowana rakieta ostro skręcił. Minął zdumione twarze funkcjonarjuszy. Kilka kul świsnęło nam nad głowami. Wszystkie auta na szosie uskakiwały przed prującym z gigantyczną prędkościom maluchem i po chwili autostrada przed nami była pusta niczym głowa wyborcy Platformy Obywatelskiej. Pędząc z prędkością meteoru zauważyliśmy rozciągnięte kolce. Policyjna blokada. Dziad otaksował odległość od przeszkody wzrokiem i w odpowiednim momencie nagle zaciągnął ręczny. Maluch stanął dęba i przefrunął nad kolczatką. Grzmotnął po drugiej stronie o drogę tak że przygryżliśmy sobie języki. Dziad czule pogłaskał maszynę po desce rozdzielczej. Dzięki kochana. Niezła z ciebie suka. Za nami machało rękami kilku policjantów fioletowych ze złości. Dziad skierował malucha w tunel kolejowy i wybrał krótszą drogę do celu jadąc z cyrkową zręcznością po torach Nie zwracaliśmy uwagi na przerażliwe wrzaski robotników kolejowych remontujących trakcję elektryczną. Malluch zaczepił o jeden z leżący na torac przewodów i ciągnąc go obalał po drodze wszystkie słupy. Do celu było tuż, tuż. Po drodze do domu Szymka prując przez jakieś pole wpadliśmy w wielkie stado gęsi. Pióra zawirowały w powietrzu jak podczas syberyjskiej burzy śnieżnej Dziad pokazał jakiś dom To tam........
Drzwi kopnięte kilka razy ciężkimi buciorami wyleciały razem z futryną. Do wnętrza wpadła banda potwornie upierzonych sępów pachnąca surową gęsiną. Ich twarze były wykrzywione gniewem. Gdy Zmora ujrzała nas w pełnej krasie zawyła ze strachu.Sinka tupnął nogą aż pospadały doniczki z parapetu a zmora otworzyła gębę jak wrota do garażu. W ręku Sinki grożnie zamruczała dwudziestokonna piła motorowa. Fazik z werwą złapał zmorę za zmierzwione kudły i położył ją na dywanie. Posrebrzany łancuch tnący piły smarowany święconą wodą zawył przeciągle Zmora ze strachu narobiła na dywan. Jej włosy sterczały jak szczotka do kibla i miały wszystkie kolory świata. Od głębokiej bieli po wściekłą czerń. Wymieszaną ze wszystkimi kolorami tęczy. Witaj w dwudziestym pierszym wieku wiedżmo- mruknął Sinka Zagłębiając brzeszczot w jej ciele. Doktor Masakra właśnie robi ci operację. Zaśmierdziało brudem, niepranymi gaciami i stęchłymi zużytymi podpaskami. Zmora rozsypała się w proch który zawirował w powietrzu i powoli wyleciał za okno. Szymek z trudem łapiąc oddech powoli wstał z podłogi. Co się z nią stało- zapytał. Nic takiego- odpowiedział Autolikos. Za karę żeśmy ją do czarta posłali. A może do Komsomołu?- dodał po chwili
KONIEC MiśMiodojad

środa, 2 maja 2018

GWIEZDNY SEN.

Zachodziło, ale już radośnie przygrzewające wiosenne słoneczko. Siedzieliśmy sobie całą paczką w cieniu kuritenerka na odwróconych wiaderkach po farbie. Ktoś pewnie robił remont i wyrzucił a nam świetnie posłużyły za fotele. Przed nami stały dwie ostatnie butrlki apaćka. Popatrzeliśmy na nie smętnie. Westchnęliśmy razem jak na komendę. Nasze rezerwy finansowe się wyczerpały- powiedział rozdzierająco smutnym głosem Profesor Glass. Te dwie sfinansowaliśmy za uzbierane dziś puszki po piwie. A teraz czasy takie że butelek nigdzie nie chcą skupywać. Nie to co kiedyś- z żalem westchnął i stał się jeszcze bardziej przezroczysty jak zwykle. Zamilkliśmy w zadunie. Vikuś by przerwać naszą melancholię włączył wygrzebany na śmietniku telewizor na baterie. Przełącznikiem zmieniał kanały. Stacje nadawały ambitne programy typu ..Dlaczego ja?„ Trudne sprawy,, i jakieś durne Tolk Showy. W końcu trafił na stary film Gwiezdne wojny. Zostawił z braku czegoś lepszego. Luk Skyhvaker ciął kosmiczną pustkę tocząc bitwę ze szturowcami Dartha Vadera. Ciekawe dlaczego my nie kręcimy takich filmów- głośno zastanawiał się Scyzor.Bo naszych producentów stać tylko na produkcje typu ..Klan., gdzie niejaki Rysio każę z ekspresją dzieciom myć rączki- wyjaśnił Autolikos. Kto by miał tam grać? Janda jako księżniczka Leva? Stary Stuchr jako Darth Vader? A w roli Hana Solo może Poniedziałek? No i kto wkoncu miałby napisać scenariusz, może Gretkowska- zaśmiał się. No właśnie- wtrącił się Homiś. Widzieliście ile błędów historycznych narobiła w tym serialu Korona królów?- Homiś wsiadł na swojego ulubionego konika i zrobił nam wykład z historii średniowiecza. To stary film z lat 70tych- przerwał mu Dziad. Gdzieś czytałem że będą kręcić znów nową część Gwiezdne Wojny- Przebudzenie Lewicy. Ma się kończyć jak trans pic iowy Afroamerykanin bierze ślub genderowski z homoseksualną krewetką z planety Vega- skrzywił się i splunął. Pies im mordy lizał z tąp oprą wnością polityczną- pokręcił głową Viking. Popierdoliło ich ze szczętem w tym Holiwudzie
Polskie gwiezdne wojny powinny być inne. Nasze, narodowe, niepowtarzalne- Dziad wszedł na patriotyczną nutę. A scenariusz Gretkowskiej- kpiąco uśmiechnął się Homiś. Dlaczego Gretkowskiej- wtrącił się milczący do tej pory Retusz. A kto? Homiś nadstawił
ucha. A chocby nasz Mniodojadek. Ma rękę Zmilczałem tą pochwałę chociaż mile
połechtała moją próżność. Napijmy się- zmieniłem temat Mało-jękliwym głosem oznajmił Yogi. Żeby był sposób jakoś wzmocnić te procenty. Zapadła głucza cisza. Sierżant Sinka popatrzył na nasze smutne gęby. No dobra- powiedział w końcu. Na studiach medycznych zawsze gadali że leki mieszane z alkoholem wzmacniają jego działanie i mogą powodować
dziwne skutki uboczne. Tak że nie wolno w zasadzie mieszać ale Daj. daj- zaczęliśmy go
prosić Pokręcił głową nieprzekonany ale w końcu sięgnął do swojej medycznej torby i wyjął sporą garść kolorowych poniewierających się luzem pastylek. Tylko witaminki - zastrzegł i dosypał do każdej butelki po sporej garści. Od butelek rozeszło się coś na kształ sonicznej bezgłośnej fali uderzeniowej. Płyn przez chwilę zaświecił fosforyzująco. A może nam się zdawało? Rozlaliśmy towar do plastikowych kubków. Na zdrowie...Wypiliśmy Świat dziwnie zawirownł Powietrze zawirowało i utwcrzyło jakby błyszczący lustrzany wir. Magiczny ten napój- zdarzyłem kogoś usłyszeć. Zapadliśmy się wr lepki ciemny tunel.
Straciliśmy przytomność Nie wiem jak to się stało ale znowu byliśmy wr wcjsku. I to nie
byle jakim tylko wr Polskiej Marynarce Kosmicznej. Był rok 2118 a wcjna z lewactwem trwała nadal. Wypędzeni z Ziemi skolonizowali planetę ko ło Alfy Centauri i dokuczali ile wiezie. Ich przywćdcąbył groźny Darth Thusk o wilczych oczach. Byliśmy pilotami gwiezdnych myśliwców i stacjonowaliśmy na starym ale solidnym kosmicznym lotniskowcu ORP Kuritenerek. Był wyposarzony wr trzydzieści pokładów startowych dla myśliwców, doki cumownicze dla gwiezdnych niszczycieli. Miał też kilka tysięcy luf artylerii ciężkiej wszystkich typów
Załogę stanowiło 15000 ludzi. Pilotów myśliwców, marynarzy z niszczycieli, artylerzystów i techników obsługi i diabli wiedzą jeszcze kogo. Nasz okręt otaczało kilkanaście innych lotniskowców klasy Radom i nieco starszych Okęcie. Do tego w przestrzeni unosiła się chmara niszczycieli i gwiezdnych pancerników. Hetman Gwiezdny Rzeczpospolitej zgromadził wszystko co akurat było wolne. Wokół nas orbitowały dwa krążowniki artyleryjskie klasy Hipolit Cegielski „Parzymiechy,, i „Kłokocin.. Towarzyszył im niszczyciel ..Pcim Dolny,, i jego bliźniak ..Pcim Górny.. Za szybą przesuwał się torprdowiec „ORP Wąchock., w kierunku doku cumowniczego. Scyzor ze zdziwieniem odczytał tablicę przyczepioną do boku statku. Wykonano w zakładach H Cegielskiego. Zbudowano w całości z materiałów ekologicznych przy użyciu technologii przyjaznej dla śodowiska. Pod tablicą widniał znaczek „Teraz Polska., Hej wysoko ci u nas teraz technika , wysoko panie ty mój- usłyszeliśmy Dziada. Dziad był świeckim kapłanem szturmowym. Ludzie gadali że był obdarzony jakimiś supermocami. Może i to była prawda, ale on sam nigdy o tym nie mówił. Czasem wołali na niego Yoda ze względu na to że służył w jednostce paranormalne. Siedząc w kantynie sączyliśmy piwko a Dziad Szturmowy zamiast alkoholu zamówił sobie napój energetyzujący Tatrzański Zdrój który jak mówiono dodaje skrzydeł. Sinka sączył cienkiego drinka. Służył w korpusie medycznym Sanitariuszy' Pola Walki. Byli yak wyszkoleni że w warunkach frontowych dokonywali wymiany baypasów. A wkoniecznych przypadkach także serca wątroby i nerek. Dzięki ich umiejętnościom ratuje się życie 99% rannych, Barman z kantyny włączył telewizor. Na ścianie rozjażył się obraz w formacie 5D. Leciał program z Ziemi. Większość kanałów należała do światowego giganta medialnego z Torunia. Znaczek Trwam widniał prawie na każdym kanale. Leciały' wiadomości. Stwierdziliśmy że same nudy. Komisja Warszawska z kontrolą w Berlinie chce uruchomić procedurę łamania prawożądności przez Niemcy. Samowolnie zmienili kształt kapsli do niwa. Niemiaszki nieźle sie wvstraszvli bo z wvoiekami na twarzach tłumaczyli ten postępek. Delegacja USA znowu skamle by znieść dla Amerykanów obowiązek wizowy. Izrael do znudzenia kaja się za udział niektórych Żydów w aparacie komunistycznej bezpieki prawie dwieście lat temu. Papież Jan Paweł IV chwali sobie tatrzański klimat. Przeniesienie Watykanu do Wadowic to był wspaniały pomysł, oświadczył Ojciec Święty.
W Bukareszcie rozpoczęto deportacje nielegalnych imigrantów ze Stanów Zjednoczonych i Europy Zachodniej. Rumuni zaczęli mieć dość natrętnych żebraków na ulicach. Wszyscy panie tera się pchają do Europy środkowej,- zagadał barman. No ale czemu inni nie rządzą się tak jakmv?I co z tego mamy- wtrącił się jakiś koleś. Po naszywkach poznaliśmy że był komandosem Astrogromu. Elitarnej jednostki zwanej Polskimi Błyskawicami. Nasz wspaniały wielki naród zawsze daje się siekać na kawały wyręczjąc innych Tacy Amerykanie. Anglicy leżą sobie w łóżeczkach a wszystko na naszej głowie. Barman zmieni kanał na Trwam Rozrywka. Leciał program erotyczny Mocherowa landrynka. Statkiem nagle wstrząsnęło. Kuritenerek zaczął wytracać szybkość. Zbliżaliśmy się do układu Alfy Centauri. Jutro pewnie bitwa. Pomyśleliśmy wszyscy.
Ugrupowanie nieprzyjacielskie pjawiło siew okolicach gazowej saturnopodobnej planety' roboczo nazwanej Grunwald około południa czasu warszawskiego. Pancerniki leciały w eskorcie niszczycieli typu Róża Thun zwanych potocznie Ubotami i myśliwców klasy Boni które my nazywaliśmy Messechmitami. Hetman gwiezdny ogłosił odprawę. Przez głośniki usłyszeliśmy jego głos. Nasza Rzeczpospolita jest wielka, zwycięska i sprawiedliwa Tam na ziemi mieszka 10 miliardów ludzi których mamy obowiązek chronić, za których jesteśmy odpowiedzialni Nie jest ważne ile to potrwa ani jakie ofiary poniesiemy. Mamy dopaść wroga i wbić go na pal. Czy to jasne!!! Tak jest Panie Hetmanie- huknęło na wszystkich statkach floty'. To dobrze. Do maszyn. Na pasach startowych zaroiło się od pilotów'. Wszędzie migały lotnicze kurtki z Orłem Zwycięskim trzymającym wr szponach błyskawdce.Przez głośniki słychać było komendy startów poszczególnych dywizjonów
Mechanicy przeprowadzali ostatnie kontrole, zbrojmistrze uzupełniali amunicję Dziad szturmowy pobłogosławił myśliwce i zesłał uroczystą klątwę na wroga. Może chociaż dostaną biegunki albo zatwardzenia.. Mechanicy montowali na kadłubach małe robociki. Jednostki naprawcze Artuditu. którego Yogi nazywał Bubu. Podstawowym myśliwcem Polskiej Marynarki Kosmicznej był myśliwiec typu Wiedźma. Wypsarzony w wyrzutnie rakiet typu Ciupaga i dziesięciolufowe działko plazmowe typu Sieczkarnia. Miał także zaczepy pod sześć ciężkich rakietotorped typu Halny przystosowanych do niszczenia ciężkich jednostek. Niektóre lotniskowce miały na wyposarzeniu starsze myśliwce typu Zołza z podobnym uzbrojeniem Rakiety Halny miały wodorowe głowice o mocy dziesięciu megato. Zająłem miejsce w swojej Wiedźmie ozdobionej na dzibie malunkiem pszczółki Maj i z bojowo nastawionym żądłe. Obok mnie do startu szykował się Vikuś. Jego maszyna miała narysowanego na kadłubie Misia Fazi z nożem w zębach. Odrzut plazmowych silników wbił mnie w fotel. Ze wszystkich naszych statków wylatywały chmary myśliwskich maszyn. Gdzieś od czasu do czasu rozjażała się zielonkawa j ak błysk flesza eksplozja. Momentami migały szybko poruszające się wokół gazowej planety bryły asteroid. Cały dywizjon Wściekłych Ściuruf już przecinak kosmiczną próżnie W swoim sektorze walki mieliśmy potężny nieprzyjacielski pancernik Guy Verhofstadt z osłaniającą go grupą niszczycieli i myśliwców. Seria pocisków przecięła przestrzeń żarząc się słabym światłem. Przechodzimy na kanał bojowy- usłyszeliśmy głos lidera komandora Retusza. Przestawiłem radio. Gdy się chciało do kogoś zagadać trzeba było głośno krzyczeć bo Homiś na kanale bojowym puścił muzykę W stepie szerokim. Nawet niezła nuta do takiej szarży- pomyślałem Gdzieś z boku rozkwitnął krzak eksplozji. Bandyci na jedenastej, rozproszyć się- usłyszeliśmy w słuchawkach głos komandora Retusza. Myśliwce wystrzeliły' w cztery różne strony i po parobolach pognały w kierunku wroga. W słuchawkach zrobił się gwar. Mam jednego na celowniku!! Giń pacieruchuHale dostał!- usłyszałem Yikinga I ja!!!- krzyknął Autolikos- Już jest przysypany wapnem!!
W przestrzeni rozlatywały się kawałki wrogiego myśliwca. Seria pocisków smagnęła moją Wiedźmę na szczęście nie powodując większych uszkodzeń. Piątka, masz bandytę na ogonie- usłyszałem w słuchawkach. Spokojnie. Odbij w prawo. Zdejmę go. Skręciłem ostro w bok Rakieta przecięła przestrzeń rozwalając nieprzyjacielską maszynę. Z za wirującej kupy odłamków wyskoczyła Wiedźma z namalowanym na boku zielonym nadmuchiwanym czołgiem. Maszyna lidera. Z dwieście kilometrów niżej zauważyłem sylwetkę wrogiego Ubota. Tu jesteś gagatku. już po tobie Seria z Sieczkarni zakończyła żywot lewackiej maszyny. Po drodze zobaczyłem jak Luśka zwana Czaszką do spółki z Iskierką kończą rozwalanie kolejnego niszczyciela. Zuchy dziewuchy! - krzyknąłem w eter. Zbliżaliśmy się do pancernika Uskakiwaliśmy przed ostrzałem jego ciężkich dział. Trudno było stale manewrując trafić w kolosa. Zbiórka na 10000 kilometrów- usłyszeliśmy komandora Retusza. Atakujemy od góry. Walić w stanowiska artylerii i siłownię. Zakręciliśmy pętle i runęliśmy w dół całą formacją. Jednak ogień zaporowy pancernika był nie do przebycia. Znowu zawróciliśmy. Po drodze do spółki z Retuszem zniszczyliśmy pałętającego się w tym rejonie Messera. Guy Verhofstadt wisiał jednak w przestrzeni nadal groźny i najeżony plującymi ogniem działami. Coś trzeba było wymyślić. Głos Dziada szturmowego zagrzewał do boju. Był dostojny poważny, spokojny, niemal hipnotyzujący. To nie czas na zabawę dziadu. Usłyszeliśmy komandora. Mamy robotę. Wszystko co nas otacza-mówił Dziad, to Boska energia. Ten kto wierzy czuje jej zawirowania i moc. Nie myśl. Nie patrz oczyma. Czuj. Gdy twoja dusza zsynchronizuje się z tym rytmem możesz osiągnąć wszystko. Niech Moc będzie z tobą. Maszyna Dziada odpaliła cztery torpedy.które pognały w pustą przestrzeń Ominęły ogień pancernika i zakwitły czterema różami wybuchów na jego kadłubie. Guy Verhofstadt płonął. Ze statku wystrzeliwał)' kapsuły ratukowe jak pszczoły' z przewróconego ula. Rozumiem Dziadu. Usłyszeliśmy Scyzora. Wciągam powietrze i wchodzę w trans. Dobra, dobra już Czuje zawirowania. A tam.. Gówno czuje robię to po swojemu. Buonasera skurwysynu!! Wystrzelił pięć rakit. Wroga nie trafił ale rozwalił w pył grupę sporych asteroid
Narobił takiego kurzu że nic nie było widać. Zawsze miał słaboś do tłuczenia kamieni. Jedynka do eskadry- usłyszeliśmy komandora. Wszyscy cali? Zgłaszali się kolejno. Niektórzy mieli uszkodzenia osłon i stabilizatorów. W sumie nic poważnego. Gratulacje dla wszystkich- usłyszeliśmy Retusza Zrobiliśmy im z dupy jesień średniowiecza. Wracamy na Kuńtenerek. Czterdziestka myśliwców zatoczyła koło i skierowała się na lotniskowiec. W drodze powrotnej śpiewaliśmy chymn naszego dywizjonu. Pieśń która najtrafniej oddaje stan polskiej duszy i budzi narodową dumę. Przepijemy naszej babci domek cały, domek biały.... Bitwa dobiegała końca Po drodze widzieliśmy jak ciężka artyleri a pancerników Cezary Krysztopa i Chiev Robert miażdży resztki nieprzyjacielskich eskadr. Płonęły pancerniki Jean Clod Junker i Barroso. Resztki niedobitków na lekkich jednostkach wiały gdzie popadnie. Maszyny lądowały falami łagodnie wychwytywane przez grawitacyjne cumy lotniskowca. Wszyscy byli jeszcze podnieceni walką. Wykrzykiwali swoje uwagi i opowiadali przeżycia. Przy lądowisku nr9 obok hangaru maszyn Wciekłych Ściuruf.
Pojawił się hetman gwiezdny. Retusz zarządził zbiórkę Na naszych piersiach zawisły medale Męstwa Gwiezdnego w kształcie skrzyżowanych komet. Puszczono chymn. Chwała Wielkiej Rzeczpospolitej- ryknęliśmy. Dogoniliśmy, załatwiliśmy, zwyciężyliśmy- sparafrazował Juliusza Cezara Hetman Gwiezdny. Właśnie na planecie Lewaków lądują transportery z kompaniami Astrogromu. Dowódca obrony planetarnej. Zastępca Dartha Thuska poddał swój świat i przeszedł na naszą stronę. Chyba już po
robocie.........................Darth Thusk był klonem.. Stworzonym z krwi żyjącego dawno temu
unijnego polityka Legendarnego Wnuczka z Wermachtu. Klonowanie nie przebiegło całkiem dobrze. Darth Thusk miał słabo rozwinięte płuca i musiał używać specjalnej maski tlenowej. Poza tym włosy na głowie miał rudę czego się wstydził dlatego nosił cały czas głęboki trochę za duży niemiecki chełm. Reszty dopełniał długi skórzany płaszcz Dart Thusk właśnie kończył dusić zdalnie dowodzącego pobitą flotą admirała.
Przegrał. Był realistą i zdawał sobie z tego sprawę. Jego flotę zniszczył potężny przeciwnik Teraz wróg zajął jego planetę witany przez zdrajców. Gowin....Tak. On był jego błędem. Nie miał wystarczającej siły charakteru Powinien sklonować sobie zastępcę z własnej krwi. Krew Wnuczka z wermachtu jest jedyna i niepowtarzalna. Zdarza się raz na całą historię. Atak ciągle jest sam W głowie rodziła mu się straszna myśl. Zniszczy wrogów. Wytnie. Totalnie i bez litości. Unicestwi do końca. Jego ostatni statek pancernik Angela Merkel nosi imię tej która była członkiem stowarzyszenia grupy Bilderberg która chciała wprowadzić Nowy Porządek Świata. Ragnarok: pomyślał bo przypomniała mu się ostatnio czytana książka o germańskiej mitologii. Wiedział jak sprowadzić Ragnarok. Wiedział gdzie znajduje się potężna broń. Serce Angeli. Zrobi z niej Młot Thora. Zostanie Lokim. Bogiem zagłady. Jego pancernik stanie się czarnym drakkarem Lokiego zbudowanym z trupich paznokci. Naglfarem Okrętem zagłady Zmrużył swoje wilcze oczy. Niech nastanie Ragnarok. Wilcza zamieć. Stłumił jakieś dziwne rodzące się wnim uczucie. Stłumił tę słabość. Wezwał kapitana okrętu. Kapitanie Schetina. Zmieniamy kurs. Powolnym ruchem wystukał na klawiaturze koordynaty lotu. Kapitan zbladł. Lecieli w zakazany rejon kosmosu z którego nic nie mogło wrócić. Rejonu nazywanego Wybrzeżem trupów; Królestwa kosmicznego potwora. Serca umarłej przed miliardami lat gigantycznej gwiazdy. Supermasywnej czarnej dziury. Ostatniej Wunderwaffe Dartha Thuska. Broni której użycie będzie m:usiał opłacić własnym życiem. Bogowie kosmosu nie dawali niczego za darmo. Ale Serce Angeli było warte takiej ofiary.

Mimo późnej pory w siedzibie Naczelnika na Nowogrodzkiej nikt nie spał. Obradował sztab kryzysowy. Przywódca państwa przetarł zaczerwienione z niewyspania oczy. Żaden z jego poprzedników nie stał w obliczu takiego kryzysu. Żaden człowiek nigdy nie stał. To szatan, psychopata, fanatyk.Naczelnik ciągle czytał depeszę którą drogą radiową odebrali od Lorda Thuska. ..Sprowadzę na was Ragnarok. Naglfar niesie śmierć. Nastanie Wilcza zamieć. Pomieszało mu się w głowie od tej starogermariskiej mitologii.-mruknął. Co radzicie panowie? Zebrani popatrzyli na siebie. Zdawali sobie sprawę z powagi sytuacji. Obiekt który trwał nieruchomo w przestrzeni zrównoważony polem grawitacyjnym sąsiednich gwiazd zakłóciło pojawienie się w pobliżu statku Dartha Thuska. Poczuwszy słabą grawitację statku, czarna dziura straciła delikatną równowagę która trzymała ją w miejscu. Goniła uciekaający statek coraz szybciej nabierając pędu, jak rekin goni ofiarę której wyczuje krew w wodzie. Statek i czarna dziura miały trajektorię lotu, która przetnie się z trajektorią Ziemi. Można ją jakoś zniszczyć- zapytał Naczelnik choć doskonale zdawał sobie sprawę że nie. Dowódca Obrony pokręcił głową. Nie. Gdyby to byłą jakaś błądząca we wszechświecie planeta, nawet duża to gwiezdne krążowniki dały by radę. Lance grawitacyjne to potężna broń. Nie darmo nazywamy je rozdzieraczami planet. Ale czarna dziura....To nawet nie jest obiekt materialny. To wir czasoprzestrzenny o gigantycznej grawitacji. Niema siły w całym kosmosie aby to coś zniszczyć. To po prostu niemożliwe z punktu widzenia fizyki Co się stanie- głucho zapytał Naczelnik. Generał chrząknął. Ziemia zostanie rozewana w polu grawitacyjnym dziury i wchłonięta przez nią w jakieś pół godziny. Następnie obiekt skieruje się ku słońcu zwabiony jego polem grawitacyjnym. Pożarcie Słońca ze względu na jego wielkość potrwa parę dni, no powiedzmy tydzień Planety' naszego układu które leżą dalej i potwór ich nie zdarzy pochłonąć bez słonecznego przyciągania rozbiegną się po całej galaktyce jak bezwładne bilardowe kule
To będzie Armagedon. Apokalipsa. Cholera- powiedział Naczelnik. A ja myślałem że te gadki o końcu świata wymyślają nudzący się przed komputerami dzieciaki. Czy ukłd Alfy Centauri przetrwa? Nie- odpowiedział Hetman Gwiezdny. Dziura ma pęd nadany w przeciwnym kierunku. Jlu ludzi możemy ewakułować? Hetman miał już gotowe obliczenia Czasu mało. Wykorzystując wszystko co lata góra dwa. trzy miliony. Naczelnik zbladł. Po chwili zabrał głos. To straszna decyzja ale nie mam wyboru. Ewakułujemy jednostki wykształcone, naukowców, inżynierów i wszystkich tych którzy na Nowej Ziemi mogą odbudować cywilizację. Niech zabiorą rodziny ale tylko żony i dzieci Ci co zostaną tu-
przerwał. Niech Bóg się nad nimi zlituje i zbawi ich dusze. Boże 10 miliardów ludzi
umrze w jednej chwili!!! Milczący szef naukowców w ciszy która się zrobiła powiedział nagle nieśmiało. A może nie? Spojrzeli na niego zaskoczeni. Mamy coś co może być naszą szansą. Pewien wynalazek. Ale może niech to nam wyjaśni autor tego projektu. Profesor Glass. Naczelnik kazał go wprowadzić. Naukowiec było widać nie spał od dawna Był niemal przezroczysty, nieogolony i niechlujnie ubrany. Trzeba ją wyrzucić z naszego wszechświata!- zaczął bez wstępów i powitania. Mój transponder kwantowy rozdziera przestrzeń między wymiarami. Skierować go należy w jakiejś rakiecie w pobliże obiektu i uruchomić! Trzeba to zrobić możliwie najbliżej jej. Wtedy ona wypadnie z naszej geometri przestrzennej wpadnie jak bila do koszyka i zniknie z naszej rzeczywistości. A więc na co czekamy?- zapytał Naczelnik. Pojazd jest gotowy- powiedział szef naukowców. Tylko ktoś musi nim pokierować osobiście bo żadna automatyka tu nie spełni zadania. Elektronika w polu elektrograwitacyjnym dziury nie będzie działać. Sam aparat na jałowym biegu wytwarza wprawdzie chroniące go pole kwantowe ale jest ono tak cienkie że chroni tylko siebie.Nie da się poszerzyć pola na cały pojazd bo by nastąpił zbyt wczesny przeskok. Rakieta musi być jak najprostrza. Bez żadnej elektroniki. Pilotować ją musi zdrowy silny człowiek. Zapadła cisza. Misja samobójcza- westchnął Naczelnik.
Yogi spojrzał na rakietę która miała stać się jego trumną i grobem. W palcach obracał czarnąkulkę Jedyną wśródd ogromnej ilości białych. Zgłosili się wszyscy Gddy zobaczył zrozumiał że musi zostać bohaterem za cenę życia. Rozumiał to. Tak było trzeba. Nie poczuję lęku. Usta jescze go palihr od pocałunków dziewcząt z dywizjonu. Czaszki Luśki: Iskiereczki Baby Jagi Wiśniewskiej. Czu ł na sobie pełen powagi wzrok Hetmana gwiezdnego i kumpli z dywizjonu „Wściekłych Sciurów„ Każdy z nich zrobił by to samo ale los wybrał jego. Już czas Bardzo wąska ta kabina- uśmiechnął się smutno Chemiczne paliwo rakietowe zajmuje dużo miejsca. Z przodu pocisku błyszczał dzwonowaty kształt Aparat Profesora Glassa który miał uratować wszystko co kochał. Przewiązał sobie czoło biało czerwoną przepaską. Jak to mówił Scyzor? Kamikadze. Nie zauważyłskradającej się cicho postaci ubranej w kombinezon lotniczy i chełm. Sprawne ręce chwycił)' go za tętnicę szyjną i zatamował)' dopływ krwi do mózgu. Yogi stracił przytomność. Napastnik delikatnie złapał osuwające się ciało Yogiego i wyniusł je ze śluzy startowej Ułożył je na miękkim chodniku. Pod głowę czułym gestem włożył mu złożoną kurtkę lotniczą i pogładził po głowie. Wybacz pszyjacielu, Ja to wszystko zacząłem więc ja to muszę skończyć. Dla was. Pozdrów o demnie cały kuńtenerkowy dywizjon i ucałuj swoją żoneczkę Zostawił go i oddalił się do śluzy startowej
Niekoniecznie- Profesor Glass poprawił okularki. Czarna dziura wpadnie w miejsce między wymiarami i ze względu na swą masę i grawitację tam pozostanie. Po prostu transponder kwantowy nie da jej już rady pociągnąć. Natomiaś w warunkach podprzestrzeni jakie panują w strefie międzywymiarowej może oderwać się od obiektu i przeskoczyć do inej rzeczywistości Jakie ma na to szanse? Zapylał Naczelnik Jedną na miliard- odpowiedział już ciszej uczony. Naczelnik prychnął rozdrażniony. Czyli praktycznie żadne, a jakby nawet to kto wie co to będzie za świat. Kto poleci? Głos zabrał Hetman gwiezdny. Tylko piloci marynarki mają odpowiednie kwalifikacje Naczelnik zmrużył oczy. Kogo wyznaczysz Antoni? Wytłumaczę chłopakom o co chodzi. Poproszę by zgłosili się na ochotnika. Wśród nich zrobimy losowanie. Panie Naczelniku. Chętnych nie braknie. Piloci to elita marynarki. Wypełnią zadanie. I ja mam taką nadzieję- przywódca skinął głową. Niech Bóg dopomoże temu śmiałkowi. I nam- dodał po chwili.
Potwór którego wyrwał ze snu pożerał jego statek. To była cena którą ł się zapłacić bogom kosmosu. Leciał sam. Załodze zanim dotarli do Wybrzeża trupów kazał opuścić okręt w szalupach ratunkowych. Sam się zastanawiał dlaczego okazał litość. Potężne spojenia kosmicznego pancernika drżały. Grawitacja Serca Angeli wkrótce rozerwie go i pochłonie. Czarna dziura dalej poleci sama. Nie było ucieczki i nie chciał uciekać. Dobrowolnie złożył się w ofierze. Patrzył na małą błękitną kulkę świecącą na ekranie. Tą na którą zawsze pragnął powrócić. Tą z którą na dnie serca zawsze tęsknił i którą kochał. Teraz zostanie jej zabójcą, Lewiatanem, Niszczycielem światów. Jest sam. Pokonany zdradzony, samotny
Zawsze był samotny, ale teraz dopiero to sobie uświadomił. Czyżby żal?....Zamknął
oczy. Gowin- westchnął Przestrzeń zawibrowała delikatnie Słowo pobiegło na falach Mocy. Gowin gdzieś daleko coś poczuł. Coś odpowiedział Do Lorda Thuska dobiegła niechęć.
wrogość i pogarda. Tak On też W sercu jakaś iskra zwątpienia paliła go jakby rozżarzał ją
jakiś podmuch. Potwór pędził za pancernikiem czarny jak oko demona. Którym przecież był. Lord Thusk ściągnął swój głęboki chełm. Metal stuknął o podłogę Zsunął płaszcz. Opadła zerwana maska. Pokazało się oblicze pokryte bruzdami głębokimi jak wyryte wichrem górskie turnie. Wątłe płuca z trudem wciągały powietrze. Nie mogę niczego żałować. Nie miałem wyboru. Takie miałem całe swoje życie. Za oknem Ziemia w błękicie wyglądała wyjątkowo pięknie. A gdybym miał inne życie? Pomyślał o starych fotografiach które w tajemnicy przed wszystkimi często oglądał. Przedstawiały sielankowe widoki kaszubskich wsi. urokliwe uliczki Gdańska. Obrazy które były takie pełne życia. Teraz zrozumiał że nie był tym człowiekiem który sto lat temu żył w innym świecie. Ale nie mógł być inny. Nie mógł żyć inaczej. Nie pozwolono by mu. On wielki wódz też tak naprawdę był niewolnikiem chorej ideologii. Patrzył na Ziemię ignorując wycie rozrywanych grawitacją grodzi pancernika. Bez drgnienia. Bez lęku. Za późno. Nic już nie mogę zrobić. Nikt już nic nie może zrobić ani zmienić.Statek zaczynał rozrywać się na kawały.
Boże....Pomóż im!! Błagam!! |
Sinka wsiadł do rakiety. Wcisnął starter. Silnik rakietowy zbrzmiał wybuchem zapłonu Ciążenie wcisnęło go w fotel. Nie było regulacji ciągu więc Sierżantowi latały kolorowe kręgi przed oczami Płomie ń wylotowy rakiety prół zimną kosmiczną pustkę. Oko Serca Angeli zakrzywiało światło gwiazd Czarna dziura miała taką siłę że zaginała i zakrzywiała światło Nic co dostało się w jej zasięg nie mogło się wyrwać. Sinka z każdą chwilą coraz bardziej odczuwał tą potężna moc W poniewieranym umyśle zobaczył postać swojej ukochanej Haneczkiu. Zaślinione pyski wiernych psów. Hera spoglądała jakoś smutno. Odegnał natrętne myśli nerwowym ruchem. Na twarzy pokazał się krwawy pot Ciążenie rozgniatało ciało. Pocisk pędził teraz po wyczerpaniu paliwa napędzany przyciąganiem czarnej dziury. Ręka która miała uruchomić dźwignię zapłonu aparatu agałassa stała się ciężka jak grzechy całego świata. Serce z trudem pompowało krew. Palce spuchły i stały się sztywne. Płuca łapały tylko małe łyki powietrza. Oko potwora błyszczało jak wejście do piekieł. To koniec- pomyślał z rozpaczą Sinka. Nie dam rady. Nagle poczuł że nie jest sam W głowie usłyszał swój głos. To Dziad Szturmowy przez zawirowania mocy dodawał mu sił. Sinka jak by złapał drugi oddech. Gdyby zebrać wszystkie nasze uczynki- usłyszał Siereżant głos Dziada.
Te dobre i te złe Gdyby zebrać nasze marzenia. Te które się ziściły i te które przepadły. Gdyby przypomnieć sobie wszystko co kochaliśmy. I wszystko co nam zdarzyło się nienawidzieć. I umieścić to wszystko w jednym punkcie. Jasnym i ostrym jak promień światła. I zapragnąć z całych sił. Całą mocą. Całym sercem. To poczujemy że liczy siętylko miłość. Nasza wola. Że nic nie jest silniesze od nas. Że możemy wszystko Musimy tylko uwierzyć. Uwierz ,a zrobisz to bez trudu. Tak jak zawsze to robiłeś Jak zawsze to będziesz robił. I tak jak to zrobisz teraz. Sinka poczuł że moc Dziada szturmowego daje mu niespotykaną siłę Podniósł dłoń i poruszył palcami. Odetchnął głęboko. Przepijemy nasej babci domek cały
domek biały.. Czuł się silny / Mógł śpiewać Wiedział że zwyciężył/ Czubek rakiety celował w oko bestii. Uśmiechnął ię łapiąc gzwignię aparatu. Zdawał sobie sprawę że nie za bardzo pasował do tych czasów i tego miejsca. Więc kim miał zostać jeśli nie jakimś cholernym bohaterem? No- powiedział do czarnej dziury Dziecino, chodź do tatusia. Nagle przypomniał mu się jakiś stary film. H asta la vista. Bejbi. Pociągnął
ni
W sterowni Floty wybuchł entuzjazm. Udzielił się nawet samemu naczelnikowi. Grawitacyjny potwór zniknął gdzieś między światami. Można było zawrócić statki ewakułacyjne. Ludzie krzyczeli skakali obejmowali się z radością. Tylko my staliśmy w milczeniu. Niby twarde chłopy a z oczu płynęły nam łzy. Straciliśmy przyjaciela. Tylko Dziad szturmowy był spokojny. Uśmiechał się tajemniczo. Marośśśś- westchnął Moc
zawibrowała. Coś poczuł. Maroś....ty wis Wis- uśmiechnął się. I wis ze jo wim Tak....
Niemas pojęcia jak się cieszę że znowu ci się udało ty stary draniu
Błysnęła jakaś myśl. Za chwilę następna. Było ich coraz więcej. Spływały kroplami które łączyły się w strumyczki. Rzeźbiły w umyśle potoki, strumyczki. Tworzyły się dróżki i ścieżki. Budziła się świadomość. Sinka otworzył oczy. Było ciemno. Poruszył ręką i zrozumiał że ma ciało. Wzrok powoli zaczął dostrzegać otoczenie. Znajdował się obok Kuritenerka. Na trawie leżały opróżnione butelki po winie. Chłopaki też po woli się budzili Endriu przewieszony przez burtę śmietnika oddawał treść żołądkową z intensywnością węża strażackiego. Cholera- pomyślał Sierżant. Ale sen miałem. Pewnie między tewitaminki które dodałem do wina zaplątały się jakieś psychotropy: Wstał. Zapiekła go zgaga więc odruchwo złapał się za pierś.Poczuł zimny metal. Coś błysnęło. Spojrzał. Dwie skrzyżowane komety: A więc to...Podszedł do wiaderka po farbie i usiadł z wrażenia. Nieostrożną ręką potrącił radyjko na baterie Coś zagulgotało. Aparat chwycił jakąś dziwną falę Podgłosił. Ktoś śpiewa To my wiara z Astrogromu baz. Nam nie straszny jest Alienów kwas. Predatory' załatwiamy w mig. No to cyk. no to cyk no to cyk. Radio ztrzeszczało i znowu wróciły normalne radiowe wiadomości. Nie były zachwycające ani dobre Since jednak się podobały: Jestem w domu- pomyślał. Postanowił nigdy nie mieszać farmacji z produktami spirytusowymi. Przecież raz wystarczy, prawda?
MiśMiodojad

DZIEŃ NIEPODLEGŁOŚCI

DZIEŃ NIEPODLEGŁOŚCI
Był słoneczny i dość ciepły dzień mimo niezbyt ciekawej listopadowej pory roku. Dziad Taplarski krytycznie przyglądał się swojej koszuli. Środek jej ozdabiała malownicza wypalona żelazkiem, podobna do wejścia psiej budy dziura. Założy się kapotę to nie będzie widać- pomyślał zadowolony ze swej inteligencji Dziad.. Urzędował właśnie w stojącym obok kuntenerka blaszanym garażu którego właściciel wyjechawszy do Anglii dał nam klucze byśmy mogli tam trzymać uzbierane surowce wtórne i w razie potrzeby korzystać z narzędzi gdyby trzeba było dokonać jakiejś drobnej naprawy. Jutro był 11 listopada. Dziad podobnie jak my wszyscy wybierał się na Marsz Niepodległości w związku z czym wziął się za prasowanie bo w takie święto trzeba było się przecież odsztafirować. Z głośnym trzaśnięciem otworzyły się drzwi. To Vikin ze Sinką wracali z organizowanego przez Zarząd oczyszczania miasta zebrania. Było spotkanie z jakimś przydupasem Unii Europejskiej który przywiózł z Brukseli nowe zarządzenia i dyrektywy dotyczące surowców wtórnych. Dziad wyczuł od nich delikatny zapach zbuczałych jaj a ubrania chłopaków pokrywały czerwone rozbryzgi zgniłych pomidorów. Vikungowi naderwany róg smętnie wisiał na chełmie trzymając się na jakimś włosku a Sinka miał podbite oko i poszarpaną lekarską torbę którą okładał miejskich urzędasów. Dziadul - krzyknął z progu Viking. Karmiłeś kota? Ychyyy- burknął Dziad. To se go teraz kurde zakop! Mówiłem ci tyle razy żebyś mu nie dawał żarcia ze swojego talerza. Koty to delikatne zwierzaki. Dziad podrapał się po czuprynie. Zaaferowane gnidy ciekawsko wyjrzały z pod kapelusza. Zaraz tam zakop- oburzył się Dziad. Obedrze się ze skóry dołoży się trochę tego co wyrzucają z Biedronki i zrobi się pasztet. Wszystko byście wyrzucali- oburzył się. W swoim długim tyciu Dziad nauczył się że nic nie powinno się marnować. Viking zaczerpnął metalową puszką po konserwie wody z wiadra stojącego pod ścianą i pił chciwie.
Na zebraniu darli się jeden przez drugiego więc zaschło mu w gardle. Pod koniec pamiętał że w powietrzu latały zbuczałe jaja i zgniłe pomidory. Burmistrz dzielnicy musiał ratować się ucieczką przez okno a samochód unijnego urzędasa zmienił się w malowniczą, powykręcaną kupę złomu. Co tam na zebraniu?- zapylał Dziad. Viking z trzaskiem odłożył puszkę. Wszystkie znalezione puszki mają mieć protokół miejsca znalezienia oraz certyfikat z datą jej podniesienia. Na dodatek wszystkie trzeba ometkować specjalną banderolą ze znakiem wodnym na własny koszt. Nieometkowane będą konfiskowane jako nielegalnego pochodzenia. Butelki należy opatrzyć specjalnym chologramem z normami ISO a na makulaturę mieć zaświadczenie że nie pochodzi z drzew wyciętych w Puszczy Białowieskiej. Viking poprawił rozdartą na plecach koszulę. Stary nurek śmietnikowy Wołek złapał go za rękę gdy chciał przefasonować burmistrzowi facjatę. Byli już tacy co nam wszystko znakowali- powiedział z namysłem Dziad. Powiesili ich potem w Norymberdze. Nie te czasy- wtrącił się Sinka. Wtedy była okupacja a teraz dobrowolna Unia. Ale my w Kuntenerku może jesteśmy zacofani a w Europie lepiej wiedzą- Snce zebrało się na filozofowanie. Dziad spojrzał na niego ze żdziwieniem. Maroś- powiedział łagodnie. Za dużo telewizora się naoglądałeś. Umysł po prawdzie należy mieć otwarty. Ale nie za mocno- Dziad podniósł palec do góry. Aby mózg nie wyleciał Poprawił kapelusz. No idę przejrzeć śmietniczki. Samo się nie zrobi a z czegoś żyć trzeba. Reszta chłopaków już od rana w terenie. Ja zostanę- stwierdził Viking. Róg mi się naderwał, pospawać muszę. A i Sinka musi swoje narzędzia chirurgiczne poostrzyć bo widziałem jak skalpelem na koniec przecinał opony w samochodach urzędasów. No- Dziad się uśmiechnął i poprawił mu naderwany kołnierzyk. Co ja tam będę wam rządził. Róbta. Dziad złapał za swój złomiarski wózek i ruszył w obchód. Sinka włączył mały telewizorek stojący na przykręconej do ściany półce. Leciał właśnie na Discowery jakiś amerykański film w którym wypowiadali się ludzie którzy jak twierdzili byli porwani przez kosmitów.
Kosmici instalowali im w głowach jakieś metalowe inplanty i robili eksperymenty. Mało później z tego pamiętali ale opowiadali o swoich przejściach w latających talerzach z płaczem. Na twarzach Sinki i Vikusia malowała się zgroza. Nawet stary szczur siedzący pod ścianą patrzył w telewizor z niedowierzaniem. Miał już prawie metr długości bo Sinka do żarcia dosypywał mu jakichś sterydów ukradzionych w szpitalu. W życiu już wkosmos nie polecę- z przejęciem wyszeptał Viking. Na samą myśl że ufoludki mogły by mu zakładać implanty rozbolała go głowa. Na ekranie już film się kończył i leciały już litery a oni obaj ciągle milczeli. Cholerne zielone popaprańce- wykrztusił Sinka i aby uspokoić nerwy polał do słoików po dżemie solidne porcje alpaćka.
800 kilometrów nad ziemią zawisł latający talerz. Przyleciał z sąsiedniej galaktyki i miał 40 kilometrów średnicy.Przy wiózł przedstawicieli cywilizacji Ygrrrr. starego gatunku który osiągnął już wszystko. Jak na tak wysoko rozwiniętą cywilizację przystało nie mieli nic do robotyr za to uwielbiali wsadzać czułki w nie swoje sprawy. Nie byli ani dobrzy ani źli. po prostu byli ciekawscy Na ziemię ściągnęło ich promieniowanie poprawności politycznej Jego częstotliwość wskazywała że ta ideologia niedługo osiągnie wartość krytyczną i nastąpi zagłada tutejszej prymitywnej cywilizacji. Zjawiali się zawsze tam gdzie miało wydarzyć się jakieś nieszczęście. Bo nic im nie podnosiło tak samopoczucia jak cudza krzywda. Cywilizacja Ygrrr nie bała się nikogo. Gdyby ktoś zaatakował choć jednego z nich mieli zainstalowane na talerzu potężne działo plazmowe zajmujące jedną czwartą powierzchni statku. Zdolne do niszczenia całuch światów. Dowódca kosmitów książę Prchhhh następca tronu planety' Ygrrr postanowił sobie zrobić małą wycieczkę na Żiemię. Chciał popatrzeć jak wygląda życie tej prymitywnej białkowej formy inteligencji. Dowódctwo zdał swojemu następcy Krrrhowi z Dhamrraru i pomachał osadzonymi na długich czułkach oczami żegnającym go pobratymcom na platformie startowej.
Po chwili od Statku Matki oderwał się mały dyskoidalny pojazd i pomknął jak strzała w kierunku błękitnej planety.
Viking wyłączył spawarkę. Popukał z zadowoleniem róg na chełmie. Trzymał się mocno więc był zadowolony z naprawy. Sinka odłożył szlifierkę kątową i palcem sprawdzał ostrość swoich chirurgicznych narzędzi. Przerywając robotę między jednym łykiem apaćka a drugim przyjaciele spojrzeli w niebo. Absolutnie nie wiedzieli p co ale jakoś tak wyszło. Mimo słonecznego dnia było na nim widać jakąś gwiazdę. Nagle gwiazda oderwała się od nieba i zaczęła spadać. Robiła się większa i większa. W końcu upadła gdzieś za kuntenerkim. Chłopaki spojrzeli na siebie bez słowa. Na trawniku zobaczyli kilka foremnych kręgów w kształcie ułożonym w czterolistną koniczynkę. Zaklęli szpetnie. Obok kuntenerka stał latający talerz. Bok pojazdu otworzył się i wylazł z niego jakiś niewysoki, zielony cudak. Jego rurkowate odroślą na głowie w których były osadzone duże ciekawskie oczy rozglądały się wokoło. Cholera, to chyba marsjanin- wyszeptał podekscytowany Viking. Psia mać ufolud- zaklął Sinka. Obydwu przypomniał się niedawno oglądany film. Chce nam wsadzić te metalowe gówno w głowę i robić eksperymenty. Może nawet zmolestuje seksualnie. Pięści chłopaków zacisnęły się groźnie. Ja mu pokaże że zapamięta nasz kuntenerek jak drugie piepszone Roswel- wysyczał Wiking. Jego nęka spoczęła na wyciągniętym z garażu ciężkim hydraulicznym lewarku. Sinka chwycił wiszącą na gwoździu starą Dziadowa kufajkę. Przeczołgali się wzdłuż muru w niekoszonej trawie. Zielony widocznie usłyszał jakieś szuranie. Z chwilą gdy odwracał głowę zdarzył zauważyć tylko pędzący w jego stronę z ogromną prędkością kształt dziesięciokilowego podnośnika do ciężarówek. Istoty z gatunku księcia Prrrhy miały twarde krystaliczne szkielety jak to u krzemowych form tycia bywa. Ale ponieważ żelazo i tak jest twardsze obcy stracił na chwilę przytomność a jego czaszka zawibrowała donośnie niczym licheriski dzwon św Józef. Sinka zarzucił kossmicie kufajkę na głowę i wziął pod pachę. Kosmita piszczał coś i wysyłał telepatyczne sygnały do krążącego po orbicie statku. Jesteś za bardzo nerwowy- skarcił Vikinga Sinka. Nie musiałeś tak mocno walić tym lewarkiem. Jeszcze nam zdechnie nim przeprowadzę na nim badania. Wcale nie jestem nerwowy- wrzasnął Viking. Po prostu miałem ochotę mu przypierdolić. Rzucili ufoludka na podłodze w garażu wśród poniewierających się narzędzi. Co z nim zrobimy?- zaczął poważnie zastanawiać się Viking. Sinka zamyślił się. Kosmici są bardzo mądrzy, może go przesłuchamy. Może wie jak skończy się Moda na sukces? Myślisz że ogląda telewizję?- zwątpił Viking. Zresztą po jakiemu będziesz z nim gadał? On chyba nie umie po naszemu? Mam lepszy pomyśl- Since (rozbłysnęły oczy. Zrobimy mu to co oni robili tym porwanym ludziom. Przeprowadzę eksperymenty i badania. Dokonam analizy krwi, moczu i układu narządów wewnętrznych. Ty pobierzesz próbkę płynu rdzeniowo mózgowego. Będziesz moim asystentem- dodał z zadowoleniem sinka. Po chwili imadło opuścił prostowany przed chwilą chełm Vikusia a jego miejsce zajęła baniasta głowa ufoka. Książe Prrrch gwizdnął zaniepokojony. Jego czułki z niepokojem śledziły chłopaków. Tubylcy okazali się agresywni i zaczynał się bać. W ręku Sinki pojawiły się chirurgiczne przyrządy i fachowo zabrał się do badania narządów* wewnętrznych. Wiking złośliwie zgarnął puszkę małych gweżdzi papiaków i w*aląc młotkiem usiłował w*bić jeden kosmicie w* głow*ę w* charakterze implanta Tw*arda krystaliczna czaszka była bardzo gruba i Wiking w*alił z całych sił aż w* garażu z dawno nie sprzątanych półek podnosił się kurz. Następnie chwycił wiertarkę i zgodnie z zaleceniami Sinki przystąpił do pobrania próbki płynu mózgowe rdzeniowego Z wiertarki szedł gęsty dym jęczącego pod dużym obciążeniem silnika a na całym osiedlu przygasało światło. Tw*arda krystaliczna czaszka była bardzo gruba więc obcy nie tracił przytomności ale czuł się jak podczas wizyty u w*yjątkow*o sadystycznego dentysty.
Ma cholernie twardy łeb- mruknął zakładając nowe widłowe wiertło ze znakomitej szweckiej stali. Kosmita ze strachu zrobił się niebieski a jego czułki kręciły się na boki rozpaczliwie. Tymczasem chłopaki uwijali się przy nim jak w ukropie. Sygnały które cały czas wysyłał do swoich żądały by zniszczyć tutejszą cywilizację. Nagle w garażu rozległ się brzęk aluminiowych puszek po piwie niesionych w reklamówkach. A co wy tu robicie chłopaki- zapytał Dziad. Za nim maszerowała reszta bandy. My???- sprawcy zrobili miny niewiniątek Ufoludek spojrzał na Dziada obracając osadzone na czułkach oczy. Na jego głowie lśnił równy rządek wbitych przez Fazika papiaków. To za porwanych przez UFO- próbował tłumaczyć się Sinka. Dziad z ciekawością przyglądał się kosmicie. Flaki stwora ozdabiały garażowy warsztacik kolorową pajęczyną. Ale wypruwanie flaków i moczenie ich w gorącej wodzie to chyba lekka przesada. A poza tym włączcie telewizor na wiadomości. Zobaczcie co żeście nawywijali. Włączyli i wszyscy zaczęli się gapić. Latające talerze niszczyły Los Angeles. Płonął napis HOLLYWOD. W Nowym Jorku znowu waliły się jakieś wierzowce. To nie u nas -wybełkotał Viking. To nie nasza sprawa. Amerykanie niech się martwią. Zawsze tacy mądrzy to dobrze im tak. Rozpętaliście III Wojnę światową.- powiedział Dziad. Raczej wojnę światów - sprostował Retusz. Wstyd na całą planetę. Dodał Endriu. Pierwszy kontakt z obcą formą intelgentnego życia a wy żeście mu gwoździ w łeb na wbijali. Dajcie spokój chłopakom- wziął ich w obronę Scyzor. Przecie na garażach wisi tabliczka obcym wstęp wzbroniony. A ten zielony obcy przecie. Zamilkli. Prawo własności święte jest więc argument Scyzora miał swoją wagę. W telewizji waliła się właśnie przecięta laserem Statuła Wolności. Z wystrzelonych przez Amerykanów atomowych rakiet żadna nie doszła do celu. Statki obcych otaczało jakieś pole siłowe. Jak Amerykanie dowiedzą się że to my zaczęliśmy tą rozróbę-zastanowił się Yogi To ściągną nam na głowę swoich adwokatów. Będą żądali odszkodowania. Patrzył na płonące amerykańskie miasta.
No- potwierdził Profesor Butelka. Później naślą na nas komornika. Zabiorą nam kuńtenerek. moje butelki i te puszki co mamy zapas na czarną godzinę. Wskazał gestem worki ze złomem stojącą pod ścianą żelazną rezerwę na trudne czasy. Tak- potwierdził Retusz Będą chcieli powetować sobie straty; Dziad walnął z wściekłością pięścią w stojący mały garażowy stoliczek. Nie będzie Adwokat pluł nam w twarz a komornik puszek obmacywał. Jak przylezą założy się im betonowe skarpety i do wody.-oświadczył groźnym donośnym głosem. A co z inwazją - zapylał Endriu? Dziad namyślał się chwilę. Spojrzał na mnie. Misiek. Przynieś wszystkie płyty z filmami o kosmitach jakie wygrzebaliśmy w śmietnikach. Mamy tu stary ale sprawny odtw'arzaczyk. Ludzie tam zaw'sze wygrywają. Obejżymy sobie. Potrzebny nam fachowy instruktaż. Kopnąłem z buta po pudło z filmami. Pochyliliśmy się nad zawartością. Dziad nasunął na oczy okulary' i czytał tytuły na obwolutach. Kochaj i tańcz- odłoży! z boku. Niedobre. Columbo- to kryminał. Też odłożył. Seksowne kosmitki zainteresował się Dziad. Może tu coś będzie....Nie - przerwnł mu Retusz. To jest raczej o bardziej pokojowych kontaktach. Scyzor też pochylił się nad pudłem. Kamienny łeb. Historia boksera Wałujewra. Pokiwnł głowrą. Lubił takie klimaty; A to Yogi wygrzebał jakąś płytę. Dzień niepodległości- przeliterownł. Nie- Dziad machnął ręką. To pewnie o Piłsudzkim. Nagle jego brwi powędrowały do góry; Opakowanie ozdabiał latający talerz. Taki sam jaki u nas stał za kontenerkiem. To z kim właściwie była ta w'ojna w 20 roku bo mi wydawrało się że z bolszewikami. Umieścił płytę w' odtw'arzaczu Dwie godzinki zleciały'jak z bicza strzelił. Hy - uśmiechnął się Scyzor. Widzieliście jak ten murzyn dał obcemu po mordzie. Aż ja ochoty' nabrałem. Nagle w'szyscy się poderwaliśmy i podlecieliśmy do kosmity; Flekowaliśmy go dobre pół godziny; Dziad aż się zasapał ale niechciał być gorszy od młodszych. Zdjął później kapelusz i wycierał nim spocone czoło.
No dobra- zapylał sapiąc. Ale co dalej. Może zapakować wszystkie niewypały jakie znaleźliśmy przy zbieraniu złomu na poligonie, zapakować do tego talerza i podrzucić im do góry jak na tym filmie? Pchi- Co to jest parę skrzynek moździerzowych granatów. Prychnął Profesor Butelka. Zresztą kto tym poleci. Nie widziałem tam ani śprzęgła ni gazu że o kierownicy nie wspomnę. Poleci ten obcy- zarządził Dziad. Po wizycie u nas szybko będzie wiał do domu. W środku mu podłżymy bombę. Przykryjemy słomą żeby nie zauważył. Podrapał się po uchu. Wlejemy mu w gardło z wiadro apaćka. Nie będziemy żałowali dla dobra ludzkości. He- zwątpił Endriu. Amerykańska technika nie dała rady aty chcesz....Dziad spojrzał na niego wyniośle. Nie miałem na myśli amerykańskiej techniki. A jaką -zapytałem. Myślałem o technice radzieckiej. S pojrzeliśmy na niego pytająco Tylko Scyzor zrozuniał o co Dziadowi chodzi. Powoli mu się przypominały wydarzenia z przed wielu lat. Osunął się w otchłań wspomnień.
Była połowa lat 90tych. Na dworze królowała gęsta mgła i ciemny październikowy wieczór. W barze Klementynka nurki śmietnikowe i bezrobotni przepijali całodzienny utarg. Scyzor z Dziadem siedzieli przy stoliczku ze starym Sroką zwanym Generałem. Sprzedali właśnie korzystnie uzbierany dziś złom i postanowili to oblać. Puk!- wypełniony setko wy kieliszek zanurzył się w kuflu z piwem. Napij się- dDziad przysunął kufel do Generała. Generał był stałym bywalcem baru Klementynka. Przezwisko nosił z racji opowiadania stale o swoich wojennych wyczynach. Był bardzo łubiany przez bywalcó knajpy bo jego opowieści były barwne i niesamowite. Bo widzisz- zaczął generał Jak służyłem w RAFie to walczyłem z Romlem na Pustyni Libijskiej. Lecę se panie swoim Spitfierem a tu rozumiesz kolumna samochodowa pełna szwabów. Moje kaemy zagrały; Niemiaszki wiały gdzie popadnie. Raz przeleciałem. Mało. Drugi raz. Chciałem trzeci ale amunicja się skończyła. I co?zapvtał zaciekawiony Scyzor. Jak to co- Generał pociągnął wzmocnionego piwa. Obniżyłem lot. Otworzyłem owiewkę. Zdjąłem pasek od spodni i szwabów po łbach, po łbach!
Generał machnął ręką. Dopiero byście widzieli jak wiali. Ooooo!- pokiwali głowami z podziwem. I pociągnęli piwa. Dziad zerknął na sąsiedni stolik. Siedziało tam czterech ponurych facetów w skórzanych kurtkach. Kaukazkie rysy wskazywały że pochodzą ze wschodu. Czeczeńska mafia. Chodziły słuchy że ściągają haracz od handlujących ruskich na bazarze. Potrafili wszystko załatwić. Sam Dziad kupił kiedyś od nich nowiuśkiego kałasznikowa. Ale tych nie znał. Wyglądali na spiętych i stale patrzyli na zegarki. Lecę sobie kiedyś samolotem z przyczepą - opowiadał dalej Generał. Ze zrzutami dla francuskiego ruchu oporu. Wino, prezerwatywy, takie sprawy. Dziad ze Scyzorem słuchali jednym uchem. Przeczucie im mówiło że będzie rozróba. Spojrzeli na siebie porozumiewawczo. A tu wtedy przedemną- ciągnął opowieść Generał. Wyskakuje Messerchmit. To ja po chamulcach. Przyczepa mnie zarzuciła i wpadłem w korkociąg...Drzwi knajpy otworzyły się. Weszło kilku gości. Wyglądali na Arabów. Jeden miał wąską czarną brodę i zmysłowe usta. Popatrz ile tego zagranicznego tałałajstwa teraz u nas się kręci. Nasza knajpa robi się jak międzynarodowe lotnisko. Czekający obok mafiozi zauważyli Arabów. Wstali od stołu i podąrzyli do stojących przy drzwiach wyznawców Machometa. Po chwili razem wyszli na dwór. A wiecie jak łodzią podwodną staranowałem samolot- zaczął drugą opowieść Generał Otóż jak byłem w marynarce to.... Dziad poczuł parcie na pęcherz. Zawsze tak miał po ósmym piwie. Ubikację jak zawsze ozdabiała tabliczka z napisem Awaria kanalizacji więć ze Scyzorem od razu skierowali się na dwór. Ścianę knajpy ozdabiały fantastyczne liszaje wskazujące że do tej czynności była wykożystywana od lat. Gwizdali sobie z cicha. 10 milionów dolaró to jak za darmo- głos mówił po rosyjsku. Znali ten język Nie raz targowali się z ruskimi na bazarze.
Umawialiśmy się na pięć- usłyszeli zirytowane głosy. Zaciekawieni wyjrzeli zza narożnika. Obok furgonetki na ruskich numerach stało czterech Czeczeńców i arabowie. Żeby to przeżucie z drugiego końca Syberii ponieśliśmy poważne koszty.
Nie jesteśmy organizacją charytatywną. Brodaty Arab wyraźnie się wkurzył. Wy na Kaukazie też jesteście muzłumanami. Dżichad obowiązuje również was. Zawsze wszystko robicie dla pieniędzy. Czeczeniec zaciągnął się papierosem. Oczywiście że kasa się dla nas liczy. Nie pracujemy dla samego stresu. Dyskusja przebiegała coraz gwałtowniej. Nagle jeden z Arabów sięgnął po broń. Czeczeńcy sięgnęli po swoją. Wieczorną ciszę przecięły serie pistoletów maszynowych. Po chwili martwe białka oczu podziwiały gęstą październikową mgłę Scyzor z Dziadem to w sumie nic nie mieli przeciwko mafijnym porachunkom. Ale psucie reputacji ich knajpy wywoływało w nich lokalną patriotyczną złość. Postanowili sobie to jakoś wynagrodzić. Zajżeli do wnętrza furgonetki. Ich oczom ukazał się jakiś metalowy cylindryczny przedmiot leżący wewnątrz samochodu. Zdaje się że mieli bojler- bąknął Dziad. Bierzemy. Na złomie dostaniemy ładny Grosz. Scyzor z Dziadem odepchnęli trupa mafioza i przeładowali łup na swój złomiarski wózek. Bojler był potwornie ciężki jak by był pełen ale dali radę Po chwili gnali uliczką sapiąc z wysiłku bo opony wózka siadły pod ciężarem. Zobacz Scyzor ilu litrowy. Zainteresował się dDziad. Scyzor zpalił zapalniczkę i studiował zapisaną cyrylicą tabliczkę znamionową. Aż sapnął.
Po chwili milczenia rzekł. Pamiętasz jak ci opowiadałem jak byłem na Uralu? Tam widziałem coś takiego. Bo widzisz popiłem na tych ćwiczeniach wtedy z jednym ruskim generałem i po pijaku mi pokazał tego cały magazyn Czego?- zapytał Dziad. To bomba- oświadczył krótko Scyzor. 30 megatonowa głowica wodorowa.!!! Ręce Dziada zacisnęły się na dyszlu wózka a szyja pokryła się lekką gęsią skórką. Ażeby to}- mruknął cicho. No cóż. Bierzemy. Nigdy nie wiadomo czy się nie przyda.
Nasze silne nęcę przestawiały na bok kuritenerek. Różnokolorowe pająki o dwunastu nogach rozbiegły się w popłochu. Mutacje popromienne- pomyślałem Długoletnie naświetlanie zmieniło im DNA. Łopaty zazgrzytały o zbitą wysuszoną glebę.
Na głębokości około metra pojawił się zawinięty w kilka foliowych worków pakunek. Ale ciężkie to draństwo sapał Yogi turlając po trawie bombę. Wspólnymi siłami postawiliśmy ją do pionu. Misiek, potrafisz to uruchmić? Zapytał mnie Dziad.Głowica napawała mnie lękiem i szacunkiem. Bo byłeś na politechnicę. To i pewnie liznąłeś coś fizyki. Powoli odkręziłem kopułę głowicy. Dam ci dobrą radę rzucił przejęty Retusz Tylko nie kichnij. Bo jak się kichnie zawsze wybucha. Wewnątrz głowicy było mnóstwo kabli i coś jakby panel sterujący. Przyciski byłe pokryte ruskimi literami i cyframi. Zamyśliłem się i zacząłem stukać wr klawiaturkę To jest zegar czasowy. Powiedziałem. Mamy teraz pół godziny do eksplozji. Zaturlalismy bombę do pojazdu. Endriu z Vikingiem skombinowrali gdzieś trochę słomy i wrewnątrz pojazdu zrobiło się przytulnie jak wr stodole po omłotach. Yogi krytycznie spojżał na wnętrze pojazdu Wirowały tam wr powietrzu kurz i plewy. Nie rób takiej zgorszonej miny -powiedział Dziad Pomyślą że wraca z wryprawy badawozej i wiezie eksponaty. Dziad położył dodatkowo na podłodze zdechłego kota. A teraz że z dobrej gośniny nikt nie wychodzi trzeźwy to choćmy zrobić mu drinka. Pobiegliśmy do garażu. Szykowaliśmy kosmicie strzemiennego. W jego skład wschodziło kilka litrów apaćka. bańka płynu chamulcowego i kwaterka płynu do chłodnic Dziad po namyśle dodał do tego wszystkiego jeszcze litr zurzytego oleju silnikowego. Gotowe- oświadczył wąchając uwrarzoną przez siebie miksturę. Niech sobie teraz golnie na zdrowie- zachichotał złośliwie.Potem zdjął wiszący na gwoździu lejek służący do tankowania z kamistra. Na jego twarzy malowrał się nienaturalnie szeroki uśmiech. Książe Prrrch obserwował postępujący wr swym organiżmie proces regeneracji. Jeszcze chwilka i będzie jak nowy. Wnętrze brzucha otwarte nożem i potraktowanej akaś gorącą cieczą już się zasklepiało. Tylko wybite wr czaszkę papiaki za choler? nie chciały puścić. Do czułek słuchowych doszła fala akustyczna. Ujrzał swoich prześladowoów. Ich twarze choć uśmiechnięte nie wrróżyły nic dobrego. Jeden z nich trzymał wr ręku jakieś dziwne naczynie. Wypijmy za współpracę i zawieszenie broni- Dziad uśmiechnął się nieszczerze.Co złego to nie my. Strzemiennego i lecisz sobie do domciu. Zbliżył się z wiadrem do obcego. Pij zielony- zachęcał. Książe Prrrch wyczuł trujące substancje alkoholowe w naczyniu i zacisął wszystkie trzy zwieracze. Obraził się za zielonego- powiedział Retusz. Zaraz posądzi nas o rasizm. Pies im mordę lizał. Przesadzają z tą poprawnością polityczną. No kosmitek. Amciu.- zachęcał Dziad.
Obcy patrzył na nas ale najwyraźniej nie miał ochoty pić. No dalej. Teletubiś- zachęcaliśmy go Pijesz i pa. pa. Nie chce paszczy otworzyć - stwierdził Scyzor. Kopnij między nogi- zachęcał Dziada. On nic tam nie ma - odpowiedział zawiedziony Dziad. Może to tranwestyta- domyślił się Scyzor. Połaskotać go wiertarką- zaproponował Viking. Wiertarka!!! To jedyne słowo jakiego kosmita nauczył siew ludzkim języku. Jego górny otwór otworzył się by wydać dźwięk protestu. W ykrzystując sytuację wbiliśmy mu lejek w gardło a Dziad w niego wlał całą zawartość wiadra. Płyn szybko wlewał się do przewodu pokarmowego kosmity; A żeby to- mruknął Dziad z wyraźnym szacunkiem. Pije jak smok. Związki alkoholu zaczęły1 rozmiękczać ufoka. Otaczający go ziemianie wydali mu się nagle przyjaźni i sympatyczni. Nawet przestał rozumieć dlaczego kazał zgładzić ten gatunek. A ta zabawa z wiertarką to pewnie jakaś lokalna forma powitania. Gdy był wleczony do pojazdu coraz bardziej lubił te białkowe formy życia. Posadziliśmy go naczymś podobnym do fotela. Do wybychu zostało piętnaście minut. Zatrzasnęliśmy klapę pojazdu. Zamek kliknął od razu. Widać solidna robota. Popatrzeliśmy z obawą czy wystartuje ale wehikuł ruszył automatycznie. Powoli zataczając kręgi nad osiedlem a potem nagle wystrzelił w kierunku widocznego na ciemniejącym już niebie statku matki Staliśmy z zadartymi głowami. Nawet szczur się gapił ogryzając stary' pantofel. Fazik zasłaniał na wszelki wypadek oczy okularami spawalniczymi. Ngły błysk uczynił z nocy dzień Rozeszły' się koncentryczne kręgi po niebie. Zo baczcie jakie fajerwerki zafundowaliśmy miastu na Dzień Niepodległośi Rzekł Dziad Gapiliśmy się w niebo jak urzeczeni. MiśMiodojad

Ostatni zajazd na Retuszkowo. Część III

Jezuuuuuu, ale nas sprali-powiedział prezes Glizdowicz do kapitana Samogwałta. Może powiedzmy to w ten sposób że zajęliśmy zaszczytne drugi...