czwartek, 10 maja 2018

Elektroniczna zmora

ELEKTRONICZNA ZMORA Dzień był ładny ale w sumie taki nijaki. Grzało słoneczko na niebie. Trochę chmur... Na dworze ludzie snuli się apatycznie. Szymek spojrzał na zegarek. Dochodziła osiemnasta. Wyciągnął laptopa i uruchomił. Nadchodziła pora jego audycji w radiu internetowym. Miała być dziś poświęcona znajomym ojca. Ciekawej grupie dziwaków i orginałów. Puścił na początek pare kawałków z lat 80tych. I spojrzał przez okno. Niedawno nad okolicą przeszła burza z gradem wielkości armatnich kul. Jedna była prawdziwa i eksplodowała w Toy Toju. Powietrze ciągle było naładowane elektrycznością. Audycja miała być interaktywna i czekał na telefony. Za oknem słyszał ojca śpiewającego przy robocie w warsztacie.
,,Jak się bawić to się bawić
Drzwi wyjebać, okno wstawić,,
Scyzor śpiewał swoją ulubioną piosenkę. Szymek rzucił w mikrofon kilka niusów. Wiadomości ze świata. Kolumbijski kartel narkotykowy poważnie zaniepokojony wzrostem alkoholizmu wśród młodych. Popyt przez to na ich towar spada. Chinski zamek w spodniach uratował w Szwecji kobietę przed gwałtem. Berlusconi skazany na kilka lat pierdla i zamknięty w celi z dziesięcioma gejami. Teraz będzie miał dopiero Bunga Bunga. W Stanach siedmioletni syn policjanta ukradł ojcu broń służbową i pokonał wszystkich kolegów w zabawę w wojnę. Pewnej feministce porno zrujnowało psychikę. Zepsuł jej się kran a ona boi się zadzwonić po hydraulika. Pogadał, pogadał i puścił kolejny utworek. Nagle zadzwięczał brzęczyk telefonu. Odebrał. Halo? Usłyszał jakiś babski skrzekliwy głos. Sąsiad? Ty cholero! Doniosę na ciebie do administracji. W moim bloku nikt mi nie będzie podskakiwał! W jakim bloku?- zdziwił się Szymek. To jakaś pomyłka. Mieszkam we własnym domu nie w jakimś bloku. Ty złośliwy skórkowańcu!- darło się babsko. Ja już cię znam! Nie kłam! Nawet tapety mocujesz wiertarką! Wydzierała się baba. Jej charakter i głos miał subtelność niemieckiego pornosa. Szymek najeżył się jak kot po ataku psa. Pomyłka proszę pani- starał się zachować spokój. Ty sobie ze mną nie pogrywaj!- zazgrzytało w telefonie babsko. Nie będę przez ciebie w adresach donosów mazać. To pisma urzędowe. Do miłego- zirytował się radiowiec i przerwał połączenie. Odłożył telefon i otarł pod z czoła. Miało się znowu na burze i powietrze było naładowane elektrycznością.. W tym momencie telefon pękł z chrzęstem. Ze środka wypadła napuchnięta bateria z napisem Sony Fukushima i eksplodowała z hukiem. Ogłuszony chłopak dostrzegł wyłaniający się z kłębów dymu jakiś kształt. Przybrał kobiece kształty i po pokoju zaczęła mu latać jakaś stara zołza na mietle. Na dworze niebo zrobiło się ciemne jak strop Dworca Centralnego w Katowicach. Spódnicę miała założoną na lewą stronę co Szymkowi skojarzyło się z przekrętem. Miała tylko jeden ząb ale zabójczy niczym kieł kobry. Ogromny wzdęty brzuch i wąskie biodra wskazywały że trzymała pierda zbyt długo. Po chwili ulżyła sobie wywołując w pomieszczeniu małe lokalne tornado. Z radości zatańczyła oberka przy rurze. Z pod wirującej kiecy wyjrzały zrobine z trzech kawałków drutu kolczastego stringi. Jej twarz z wyglądu przypominała okropną karykaturę osiemdziesięcioletniej Paris Hilton po dwudziestu antynarkotykowych odwykach.Mocno podkrążone oczy były jeszcze bardziej intensywne dzięki kremowi marki Janda. Śmierdziała starym serem i długo nie wietrzonym wychodkiem. Skoczyła z rozpędem mu na piersi aż chłopak się przewrócił i stracił oddech. Z jej pomalowanych na czerwono warg ciągneła się strużka śliny. Uśmiechała się tak szeroko że ślady szminki zostawały jej na uszach. Jesteś mi winien pieniądze- wysapała. Wysokoś długu wynosi tyle i le suma kwot które wpompowano do ZUSu od początku jego istnienia. Naliczyłam też karne odsetki. Przekraczają już roczny budżet Arabii Saudyjskiej. No i opłaty manipulacyjne dorównują dochodom krajów trzeciego świata, ale dokładnie jeszcze nie policzyłam bo nie znam kursów walut w Mozambiku i Bhutanie. Kim jesteś- wysapał z trudem przerażony Szymek. Elektroniczną zmorą. Jej twarz nabrała urody sowieckiego sołdata. Była brzytka niczym niemieckie przekleństwo. Nic z tego- wysapał Szymek. Dopadł mnie kryzys seksualno ekonomiczny. Zaglądam do portfela a tam chuj.... Jej plastikowa, rozciągnięta papa ala Edyta G rozciągnęła się w nic dobrego nie wróżącym uśmiechu. Jestem tak biedny że łabędzie mi w parku chleb rzucają- tłumaczył nastrachany zdrowo chłopak. Weż kredyt, zmień pracę- poradziła jak Komorowski młodemu. Jej twarz przybrała barwę łopaty do szuflowania węgla a z ust poszedł płomień. Cholera jasna!- zaklęła. Nie powinnam pić Amolu przed wyjściem z domu. Musisz bo cię załatwię Wiesz co to jest zmora? Lekarze twierdzą że to krótki chrapliwy oddech we śnie. Śpiąc na wznak jaja się osuwają i zatykają odbyt. Utrudnia to cyrkulację powietrza Ale prawda jest taka że sprawiają to takie istoty jak ja. Kiedyś musiałyśmy wchodzić przez okna Ale nauczyłyśmy się korzystać z fal radiowych i od kiedy ludzie wynależli telefony mamy ułatwione zadania. A więc.......Ratunku!!!!!- wrasnął przerażony chłopak do którego właśnie dotarło z czym ma do czynienia. Mikrofon radia był włączony. Wezwanie o pomoc usłyszano po drugiej stronie................

Dziad Taplarski otworzył klapę silnikową czterdziestoletniego malucha i pochyliwszy się nad nim rozkraczył się jak żyrafa przy wodopoju. Chwilę coś pogrzebał i samochodzik zaskoczył z trudem otrzepując się z kurzu i osiadłych na nim majowych płatków wiśni. Jego usta były zacięte a oczy zimne niczym dwie połówki świniaka wiszące w chłodni. Usłyszeliśmy wezwanie i spieszyliśmy na ratunek. Dojedzie ten trup?- Sinka popatrzył z niedowierzaniem. Dziad przeszył go wzrokiem. To superbryka. Najlepsze auto świata. Jak parkowałem pod drzewem to nawet ptaki zmieniały gałąż by go przez przypadek nie osrać. Zobacz. Ma swoje lata a kierownica nawet nie wytarta bo w rękawiczkach jeżdziłem. Władowaliśmy się całą bandą do środka. Z trudem bo trudem ale maluchy jak się dobrze poukładać i ośmiu pasarzerów pomieszczą. Dziad dodał gazu. Maszyna odezwała się głosem potęgi. Maluch ruszył z piskiem opon. Ludzie uciekali z drogi krzycząc Zamach! Uciekać! Biada, biada! Koła samochodziku żłobiły w asfalcie głębokie bruzdy. Drogie Mercedesy uskakiwały przed nami koziołkując i wysypując nowobogackich ze swych wnętrz. Rozległy się sygnały radiowozów. Kilka z nich rozpoczęło za nami pościg. Na drodze zapanował potworny bałagan Dziad pruł na ukos przez klomby i kwietniki w stronę drogi prowadzącej na Kielce. Przeleciał przez miasto jak piorun z okrzykiem Banzai!!!! Dotarliśmy do autostrady jak jacyś kamikadze. Jakiś radiowóz chciał nam zatarasować drogę ale Dziad klaksonem dał im znać że nie żartuje. Maluch z łomotem silnika niczym zdalnie sterowana rakieta ostro skręcił. Minął zdumione twarze funkcjonarjuszy. Kilka kul świsnęło nam nad głowami. Wszystkie auta na szosie uskakiwały przed prującym z gigantyczną prędkościom maluchem i po chwili autostrada przed nami była pusta niczym głowa wyborcy Platformy Obywatelskiej. Pędząc z prędkością meteoru zauważyliśmy rozciągnięte kolce. Policyjna blokada. Dziad otaksował odległość od przeszkody wzrokiem i w odpowiednim momencie nagle zaciągnął ręczny. Maluch stanął dęba i przefrunął nad kolczatką. Grzmotnął po drugiej stronie o drogę tak że przygryżliśmy sobie języki. Dziad czule pogłaskał maszynę po desce rozdzielczej. Dzięki kochana. Niezła z ciebie suka. Za nami machało rękami kilku policjantów fioletowych ze złości. Dziad skierował malucha w tunel kolejowy i wybrał krótszą drogę do celu jadąc z cyrkową zręcznością po torach Nie zwracaliśmy uwagi na przerażliwe wrzaski robotników kolejowych remontujących trakcję elektryczną. Malluch zaczepił o jeden z leżący na torac przewodów i ciągnąc go obalał po drodze wszystkie słupy. Do celu było tuż, tuż. Po drodze do domu Szymka prując przez jakieś pole wpadliśmy w wielkie stado gęsi. Pióra zawirowały w powietrzu jak podczas syberyjskiej burzy śnieżnej Dziad pokazał jakiś dom To tam........
Drzwi kopnięte kilka razy ciężkimi buciorami wyleciały razem z futryną. Do wnętrza wpadła banda potwornie upierzonych sępów pachnąca surową gęsiną. Ich twarze były wykrzywione gniewem. Gdy Zmora ujrzała nas w pełnej krasie zawyła ze strachu.Sinka tupnął nogą aż pospadały doniczki z parapetu a zmora otworzyła gębę jak wrota do garażu. W ręku Sinki grożnie zamruczała dwudziestokonna piła motorowa. Fazik z werwą złapał zmorę za zmierzwione kudły i położył ją na dywanie. Posrebrzany łancuch tnący piły smarowany święconą wodą zawył przeciągle Zmora ze strachu narobiła na dywan. Jej włosy sterczały jak szczotka do kibla i miały wszystkie kolory świata. Od głębokiej bieli po wściekłą czerń. Wymieszaną ze wszystkimi kolorami tęczy. Witaj w dwudziestym pierszym wieku wiedżmo- mruknął Sinka Zagłębiając brzeszczot w jej ciele. Doktor Masakra właśnie robi ci operację. Zaśmierdziało brudem, niepranymi gaciami i stęchłymi zużytymi podpaskami. Zmora rozsypała się w proch który zawirował w powietrzu i powoli wyleciał za okno. Szymek z trudem łapiąc oddech powoli wstał z podłogi. Co się z nią stało- zapytał. Nic takiego- odpowiedział Autolikos. Za karę żeśmy ją do czarta posłali. A może do Komsomołu?- dodał po chwili
KONIEC MiśMiodojad

3 komentarze:

  1. Bravissimo Maestro! Mniut malyna!👍👊👊👊😉😉😎😎💪💪💪💪 🤣🤣🤣🤣🤣😂😂😂😂

    OdpowiedzUsuń
  2. No brawo Mniodojadku. Czyta się jak Pilipiuka. Tak trzymaj

    OdpowiedzUsuń

Ostatni zajazd na Retuszkowo. Część III

Jezuuuuuu, ale nas sprali-powiedział prezes Glizdowicz do kapitana Samogwałta. Może powiedzmy to w ten sposób że zajęliśmy zaszczytne drugi...