DZIEŃ
NIEPODLEGŁOŚCI
Był
słoneczny i dość ciepły dzień mimo niezbyt ciekawej listopadowej
pory roku. Dziad Taplarski krytycznie przyglądał się swojej
koszuli. Środek jej ozdabiała malownicza wypalona żelazkiem,
podobna do wejścia psiej budy dziura. Założy się kapotę to nie
będzie widać- pomyślał zadowolony ze swej inteligencji Dziad..
Urzędował właśnie w stojącym obok kuntenerka blaszanym garażu
którego właściciel wyjechawszy do Anglii dał nam klucze byśmy
mogli tam trzymać uzbierane surowce wtórne i w razie potrzeby
korzystać z narzędzi gdyby trzeba było dokonać jakiejś drobnej
naprawy. Jutro był 11 listopada. Dziad podobnie jak my wszyscy
wybierał się na Marsz Niepodległości w związku z czym wziął
się za prasowanie bo w takie święto trzeba było się przecież
odsztafirować. Z głośnym trzaśnięciem otworzyły się drzwi. To
Vikin ze Sinką
wracali z organizowanego przez Zarząd oczyszczania miasta zebrania.
Było spotkanie z jakimś przydupasem Unii Europejskiej który
przywiózł z Brukseli nowe zarządzenia i dyrektywy dotyczące
surowców wtórnych. Dziad wyczuł od nich delikatny zapach
zbuczałych jaj a ubrania chłopaków pokrywały czerwone rozbryzgi
zgniłych pomidorów. Vikungowi
naderwany róg
smętnie wisiał na chełmie trzymając się na jakimś włosku a
Sinka miał podbite oko i poszarpaną lekarską torbę którą
okładał miejskich urzędasów. Dziadul - krzyknął z progu Viking.
Karmiłeś
kota? Ychyyy- burknął Dziad. To se go teraz kurde zakop! Mówiłem
ci tyle razy żebyś mu nie dawał żarcia ze swojego talerza. Koty
to delikatne zwierzaki. Dziad podrapał się po czuprynie.
Zaaferowane gnidy ciekawsko wyjrzały z pod kapelusza. Zaraz tam
zakop- oburzył się Dziad. Obedrze się ze skóry dołoży się
trochę tego co wyrzucają z Biedronki i zrobi się pasztet. Wszystko
byście wyrzucali- oburzył się. W swoim długim tyciu Dziad nauczył
się że nic nie powinno się marnować. Viking
zaczerpnął
metalową puszką po konserwie wody z wiadra stojącego pod ścianą
i pił chciwie.
Na
zebraniu darli się jeden przez drugiego więc zaschło mu w gardle.
Pod koniec pamiętał że w powietrzu latały zbuczałe jaja i zgniłe
pomidory. Burmistrz dzielnicy musiał ratować się ucieczką przez
okno a samochód unijnego urzędasa zmienił się w malowniczą,
powykręcaną kupę złomu. Co tam na zebraniu?- zapylał Dziad.
Viking z
trzaskiem odłożył puszkę. Wszystkie znalezione puszki mają mieć
protokół miejsca znalezienia oraz certyfikat z datą jej
podniesienia. Na dodatek wszystkie trzeba ometkować specjalną
banderolą ze znakiem wodnym na własny koszt. Nieometkowane będą
konfiskowane jako nielegalnego pochodzenia. Butelki należy opatrzyć
specjalnym chologramem z normami ISO a na makulaturę mieć
zaświadczenie że nie pochodzi z drzew wyciętych w Puszczy
Białowieskiej. Viking
poprawił
rozdartą na plecach koszulę. Stary nurek śmietnikowy Wołek złapał
go za rękę gdy chciał przefasonować burmistrzowi facjatę. Byli
już tacy co nam wszystko znakowali- powiedział z namysłem Dziad.
Powiesili ich potem w Norymberdze. Nie te czasy- wtrącił się
Sinka. Wtedy była okupacja a teraz dobrowolna Unia. Ale my w
Kuntenerku może jesteśmy zacofani a w Europie lepiej wiedzą- Snce
zebrało się na filozofowanie. Dziad spojrzał na niego ze
żdziwieniem. Maroś- powiedział łagodnie. Za dużo telewizora się
naoglądałeś. Umysł po prawdzie należy mieć otwarty. Ale nie za
mocno- Dziad podniósł palec do góry. Aby mózg nie wyleciał
Poprawił kapelusz. No idę przejrzeć śmietniczki. Samo się nie
zrobi a z czegoś żyć trzeba. Reszta chłopaków już od rana w
terenie. Ja zostanę- stwierdził Viking.
Róg mi się
naderwał, pospawać muszę. A i Sinka musi swoje narzędzia
chirurgiczne poostrzyć bo widziałem jak skalpelem na koniec
przecinał opony w samochodach urzędasów. No- Dziad się uśmiechnął
i poprawił mu naderwany kołnierzyk. Co ja tam będę wam rządził.
Róbta. Dziad złapał za swój złomiarski wózek i ruszył w
obchód. Sinka włączył mały telewizorek stojący na przykręconej
do ściany półce. Leciał właśnie na Discowery jakiś amerykański
film w którym wypowiadali się ludzie którzy jak twierdzili byli
porwani przez kosmitów.
Kosmici
instalowali im w głowach jakieś metalowe inplanty i robili
eksperymenty. Mało później z tego pamiętali ale opowiadali o
swoich przejściach w latających talerzach z płaczem. Na twarzach
Sinki i Vikusia
malowała się
zgroza. Nawet stary szczur siedzący pod ścianą patrzył w
telewizor z niedowierzaniem. Miał już prawie metr długości bo
Sinka do żarcia dosypywał mu jakichś sterydów ukradzionych w
szpitalu. W życiu już wkosmos nie polecę- z przejęciem wyszeptał
Viking. Na
samą myśl że ufoludki mogły by mu zakładać implanty rozbolała
go głowa. Na ekranie już film się kończył i leciały już litery
a oni obaj ciągle milczeli. Cholerne zielone popaprańce- wykrztusił
Sinka i aby uspokoić nerwy polał do słoików po dżemie solidne
porcje alpaćka.
800
kilometrów nad ziemią zawisł latający talerz. Przyleciał z
sąsiedniej galaktyki i miał 40 kilometrów średnicy.Przy wiózł
przedstawicieli cywilizacji Ygrrrr. starego gatunku który osiągnął
już wszystko. Jak na tak wysoko rozwiniętą cywilizację przystało
nie mieli nic do robotyr
za to uwielbiali wsadzać czułki w nie swoje sprawy. Nie byli ani
dobrzy ani źli. po prostu byli ciekawscy Na ziemię ściągnęło
ich promieniowanie poprawności politycznej Jego częstotliwość
wskazywała że ta ideologia niedługo osiągnie wartość krytyczną
i nastąpi zagłada tutejszej prymitywnej cywilizacji. Zjawiali się
zawsze tam gdzie miało wydarzyć się jakieś nieszczęście. Bo nic
im nie podnosiło tak samopoczucia jak cudza krzywda. Cywilizacja
Ygrrr nie bała się nikogo. Gdyby ktoś zaatakował choć jednego z
nich mieli zainstalowane na talerzu potężne działo plazmowe
zajmujące jedną czwartą powierzchni statku. Zdolne do niszczenia
całuch światów. Dowódca kosmitów książę Prchhhh następca
tronu planety' Ygrrr postanowił sobie zrobić małą wycieczkę na
Żiemię. Chciał popatrzeć jak wygląda życie tej prymitywnej
białkowej formy inteligencji. Dowódctwo zdał swojemu następcy
Krrrhowi z Dhamrraru i pomachał osadzonymi na długich czułkach
oczami żegnającym go pobratymcom na platformie startowej.
Po
chwili od Statku Matki oderwał się mały dyskoidalny pojazd i
pomknął jak strzała w kierunku błękitnej planety.
Viking
wyłączył
spawarkę. Popukał z zadowoleniem róg na chełmie. Trzymał się
mocno więc był zadowolony z naprawy. Sinka odłożył szlifierkę
kątową i palcem sprawdzał ostrość swoich chirurgicznych
narzędzi. Przerywając robotę między jednym łykiem apaćka a
drugim przyjaciele spojrzeli w niebo. Absolutnie nie wiedzieli p co
ale jakoś tak wyszło. Mimo słonecznego dnia było na nim widać
jakąś gwiazdę. Nagle gwiazda oderwała się od nieba i zaczęła
spadać. Robiła się większa i większa. W końcu upadła gdzieś
za kuntenerkim. Chłopaki spojrzeli na siebie bez słowa. Na trawniku
zobaczyli kilka foremnych kręgów w kształcie ułożonym w
czterolistną koniczynkę. Zaklęli szpetnie. Obok kuntenerka stał
latający talerz. Bok pojazdu otworzył się i wylazł z niego jakiś
niewysoki, zielony cudak. Jego rurkowate odroślą na głowie w
których były osadzone duże ciekawskie oczy rozglądały się
wokoło. Cholera, to chyba marsjanin- wyszeptał podekscytowany
Viking. Psia
mać ufolud- zaklął Sinka. Obydwu przypomniał się niedawno
oglądany film. Chce nam wsadzić te metalowe gówno w głowę i
robić eksperymenty. Może nawet zmolestuje seksualnie. Pięści
chłopaków zacisnęły się groźnie. Ja mu pokaże że zapamięta
nasz kuntenerek jak drugie piepszone Roswel- wysyczał Wiking. Jego
nęka spoczęła na wyciągniętym z garażu ciężkim hydraulicznym
lewarku. Sinka chwycił wiszącą na gwoździu starą Dziadowa
kufajkę. Przeczołgali się wzdłuż muru w niekoszonej trawie.
Zielony widocznie usłyszał jakieś szuranie. Z chwilą gdy odwracał
głowę zdarzył zauważyć tylko pędzący w jego stronę z ogromną
prędkością kształt dziesięciokilowego podnośnika do ciężarówek.
Istoty z gatunku księcia Prrrhy miały twarde krystaliczne szkielety
jak to u krzemowych form tycia bywa. Ale ponieważ żelazo i tak jest
twardsze obcy stracił na chwilę przytomność a jego czaszka
zawibrowała donośnie niczym licheriski dzwon św Józef. Sinka
zarzucił kossmicie kufajkę na głowę i wziął pod pachę. Kosmita
piszczał coś i wysyłał telepatyczne sygnały do krążącego po
orbicie statku. Jesteś za bardzo nerwowy- skarcił Vikinga
Sinka. Nie
musiałeś tak mocno walić tym lewarkiem. Jeszcze nam zdechnie nim
przeprowadzę na nim badania. Wcale nie jestem nerwowy- wrzasnął
Viking. Po
prostu miałem ochotę mu przypierdolić. Rzucili ufoludka na
podłodze w garażu wśród poniewierających się narzędzi. Co z
nim zrobimy?- zaczął poważnie zastanawiać się Viking.
Sinka zamyślił
się. Kosmici są bardzo mądrzy, może go przesłuchamy. Może wie
jak skończy się Moda na sukces? Myślisz że ogląda telewizję?-
zwątpił Viking.
Zresztą po
jakiemu będziesz z nim gadał? On chyba nie umie po naszemu? Mam
lepszy pomyśl- Since (rozbłysnęły oczy. Zrobimy mu to co oni
robili tym porwanym ludziom. Przeprowadzę eksperymenty i badania.
Dokonam analizy krwi, moczu i układu narządów wewnętrznych. Ty
pobierzesz próbkę płynu rdzeniowo mózgowego. Będziesz moim
asystentem- dodał z zadowoleniem sinka. Po chwili imadło opuścił
prostowany przed chwilą chełm Vikusia
a jego miejsce
zajęła baniasta głowa ufoka. Książe Prrrch gwizdnął
zaniepokojony. Jego czułki z niepokojem śledziły chłopaków.
Tubylcy okazali się agresywni i zaczynał się bać. W ręku Sinki
pojawiły się chirurgiczne przyrządy i fachowo zabrał się do
badania narządów* wewnętrznych. Wiking złośliwie zgarnął
puszkę małych gweżdzi papiaków i w*aląc młotkiem usiłował
w*bić jeden kosmicie w* głow*ę w* charakterze implanta Tw*arda
krystaliczna czaszka była bardzo gruba i Wiking w*alił z całych
sił aż w* garażu z dawno nie sprzątanych półek podnosił się
kurz. Następnie chwycił wiertarkę i zgodnie z zaleceniami Sinki
przystąpił do pobrania próbki płynu mózgowe rdzeniowego Z
wiertarki szedł gęsty dym jęczącego pod dużym obciążeniem
silnika a na całym osiedlu przygasało światło. Tw*arda
krystaliczna czaszka była bardzo gruba więc obcy nie tracił
przytomności ale czuł się jak podczas wizyty u w*yjątkow*o
sadystycznego dentysty.
Ma
cholernie twardy łeb- mruknął zakładając nowe widłowe wiertło
ze znakomitej szweckiej stali. Kosmita ze strachu zrobił się
niebieski a jego czułki kręciły się na boki rozpaczliwie.
Tymczasem chłopaki uwijali się przy nim jak w ukropie. Sygnały
które cały czas wysyłał do swoich żądały by zniszczyć
tutejszą cywilizację. Nagle w garażu rozległ się brzęk
aluminiowych puszek po piwie niesionych w reklamówkach. A co wy tu
robicie chłopaki- zapytał Dziad. Za nim maszerowała reszta bandy.
My???- sprawcy zrobili miny niewiniątek Ufoludek spojrzał na Dziada
obracając osadzone na czułkach oczy. Na jego głowie lśnił równy
rządek wbitych przez Fazika papiaków. To za porwanych przez UFO-
próbował tłumaczyć się Sinka. Dziad z ciekawością przyglądał
się kosmicie. Flaki stwora ozdabiały garażowy warsztacik kolorową
pajęczyną. Ale wypruwanie flaków i moczenie ich w gorącej wodzie
to chyba lekka przesada. A poza tym włączcie telewizor na
wiadomości. Zobaczcie co żeście nawywijali. Włączyli i wszyscy
zaczęli się gapić. Latające talerze niszczyły Los Angeles.
Płonął napis HOLLYWOD. W Nowym Jorku znowu waliły się jakieś
wierzowce. To nie u nas -wybełkotał Viking.
To nie nasza
sprawa. Amerykanie niech się martwią. Zawsze tacy mądrzy to dobrze
im tak. Rozpętaliście III Wojnę światową.- powiedział Dziad.
Raczej wojnę światów - sprostował Retusz. Wstyd na całą
planetę. Dodał Endriu. Pierwszy kontakt z obcą formą
intelgentnego życia a wy żeście mu gwoździ w łeb na wbijali.
Dajcie spokój chłopakom- wziął ich w obronę Scyzor. Przecie na
garażach wisi tabliczka obcym wstęp wzbroniony. A ten zielony obcy
przecie. Zamilkli. Prawo własności święte jest więc argument
Scyzora miał swoją wagę. W telewizji waliła się właśnie
przecięta laserem Statuła Wolności. Z wystrzelonych przez
Amerykanów atomowych rakiet żadna nie doszła do celu. Statki
obcych otaczało jakieś pole siłowe. Jak Amerykanie dowiedzą się
że to my zaczęliśmy tą rozróbę-zastanowił się Yogi
To ściągną
nam na głowę swoich adwokatów. Będą żądali odszkodowania.
Patrzył na płonące amerykańskie miasta.
No-
potwierdził Profesor Butelka. Później naślą na nas komornika.
Zabiorą nam kuńtenerek. moje butelki i te puszki co mamy zapas na
czarną godzinę. Wskazał gestem worki ze złomem stojącą pod
ścianą żelazną rezerwę na trudne czasy. Tak- potwierdził Retusz
Będą chcieli powetować sobie straty; Dziad walnął z wściekłością
pięścią w stojący mały garażowy stoliczek. Nie będzie Adwokat
pluł nam w twarz a komornik puszek obmacywał. Jak przylezą założy
się im betonowe skarpety i do wody.-oświadczył groźnym donośnym
głosem. A co z inwazją - zapylał Endriu? Dziad namyślał się
chwilę. Spojrzał na mnie. Misiek. Przynieś wszystkie płyty z
filmami o kosmitach jakie wygrzebaliśmy w śmietnikach. Mamy tu
stary ale sprawny odtw'arzaczyk.
Ludzie tam
zaw'sze
wygrywają.
Obejżymy sobie. Potrzebny nam fachowy instruktaż. Kopnąłem z buta
po pudło z filmami. Pochyliliśmy się nad zawartością. Dziad
nasunął na oczy okulary' i czytał tytuły na obwolutach. Kochaj i
tańcz- odłoży! z boku. Niedobre. Columbo- to kryminał. Też
odłożył. Seksowne kosmitki zainteresował się Dziad. Może tu coś
będzie....Nie - przerwnł mu Retusz. To jest raczej o bardziej
pokojowych kontaktach. Scyzor też pochylił się nad pudłem.
Kamienny łeb. Historia boksera Wałujewra.
Pokiwnł głowrą.
Lubił takie klimaty; A to
Yogi wygrzebał
jakąś płytę. Dzień niepodległości- przeliterownł. Nie- Dziad
machnął ręką. To pewnie o Piłsudzkim. Nagle jego brwi
powędrowały do góry; Opakowanie ozdabiał latający talerz. Taki
sam jaki u nas stał za kontenerkiem. To z kim właściwie była ta
w'ojna w
20 roku bo mi wydawrało
się że z bolszewikami. Umieścił płytę w' odtw'arzaczu
Dwie godzinki
zleciały'jak z bicza strzelił. Hy - uśmiechnął się Scyzor.
Widzieliście jak ten murzyn dał obcemu po mordzie. Aż ja ochoty'
nabrałem. Nagle w'szyscy
się
poderwaliśmy i podlecieliśmy do kosmity; Flekowaliśmy go dobre pół
godziny; Dziad aż się zasapał ale niechciał być gorszy od
młodszych. Zdjął później kapelusz i wycierał nim spocone czoło.
No
dobra- zapylał
sapiąc. Ale
co dalej. Może
zapakować wszystkie niewypały jakie znaleźliśmy przy zbieraniu
złomu na poligonie, zapakować do tego talerza i podrzucić im do
góry jak na tym filmie? Pchi- Co to jest parę skrzynek
moździerzowych granatów. Prychnął Profesor Butelka. Zresztą kto
tym poleci. Nie widziałem tam ani śprzęgła ni gazu że o
kierownicy nie wspomnę. Poleci ten obcy- zarządził Dziad. Po
wizycie u nas szybko będzie wiał do domu. W środku mu podłżymy
bombę. Przykryjemy słomą żeby nie zauważył. Podrapał się po
uchu. Wlejemy mu w gardło z wiadro apaćka. Nie będziemy żałowali
dla dobra ludzkości. He- zwątpił Endriu. Amerykańska technika nie
dała rady aty chcesz....Dziad spojrzał na niego wyniośle. Nie
miałem na myśli amerykańskiej techniki. A jaką -zapytałem.
Myślałem o technice radzieckiej. S pojrzeliśmy na niego pytająco
Tylko Scyzor zrozuniał o co Dziadowi chodzi. Powoli mu się
przypominały wydarzenia z przed wielu lat. Osunął się w otchłań
wspomnień.
Była
połowa lat 90tych. Na dworze królowała gęsta mgła i ciemny
październikowy wieczór. W barze Klementynka nurki śmietnikowe i
bezrobotni przepijali całodzienny utarg. Scyzor z Dziadem siedzieli
przy stoliczku ze starym Sroką zwanym Generałem. Sprzedali właśnie
korzystnie uzbierany dziś złom i postanowili to oblać. Puk!-
wypełniony setko wy kieliszek zanurzył się w kuflu z piwem. Napij
się- dDziad przysunął kufel do Generała. Generał był stałym
bywalcem baru Klementynka. Przezwisko nosił z racji opowiadania
stale o swoich wojennych wyczynach. Był bardzo łubiany przez
bywalcó knajpy bo jego opowieści były barwne i niesamowite. Bo
widzisz- zaczął generał Jak służyłem w RAFie to walczyłem z
Romlem na Pustyni Libijskiej. Lecę se panie swoim Spitfierem a tu
rozumiesz kolumna samochodowa pełna szwabów. Moje kaemy zagrały;
Niemiaszki wiały gdzie popadnie. Raz przeleciałem. Mało. Drugi
raz. Chciałem trzeci ale amunicja się skończyła. I co?zapvtał
zaciekawiony Scyzor. Jak to co- Generał pociągnął wzmocnionego
piwa. Obniżyłem lot. Otworzyłem owiewkę. Zdjąłem pasek od
spodni i szwabów po łbach, po łbach!
Generał
machnął ręką. Dopiero byście widzieli jak wiali. Ooooo!-
pokiwali głowami z podziwem. I pociągnęli piwa. Dziad zerknął na
sąsiedni stolik. Siedziało tam czterech ponurych facetów w
skórzanych kurtkach. Kaukazkie rysy wskazywały że pochodzą ze
wschodu. Czeczeńska mafia. Chodziły słuchy że ściągają haracz
od handlujących ruskich na bazarze. Potrafili wszystko załatwić.
Sam Dziad kupił kiedyś od nich nowiuśkiego kałasznikowa. Ale tych
nie znał. Wyglądali na spiętych i stale patrzyli na zegarki. Lecę
sobie kiedyś samolotem z przyczepą - opowiadał dalej Generał. Ze
zrzutami dla francuskiego ruchu oporu. Wino, prezerwatywy, takie
sprawy. Dziad ze Scyzorem słuchali jednym uchem. Przeczucie im
mówiło że będzie rozróba. Spojrzeli na siebie porozumiewawczo. A
tu wtedy przedemną- ciągnął opowieść Generał. Wyskakuje
Messerchmit. To ja po chamulcach. Przyczepa mnie zarzuciła i wpadłem
w korkociąg...Drzwi knajpy otworzyły się. Weszło kilku gości.
Wyglądali na Arabów. Jeden miał wąską czarną brodę i zmysłowe
usta. Popatrz ile tego zagranicznego tałałajstwa teraz u nas się
kręci. Nasza knajpa robi się jak międzynarodowe lotnisko.
Czekający obok mafiozi zauważyli Arabów. Wstali od stołu i
podąrzyli do stojących przy drzwiach wyznawców Machometa. Po
chwili razem wyszli na dwór. A wiecie jak łodzią podwodną
staranowałem samolot- zaczął drugą opowieść Generał Otóż jak
byłem w marynarce to.... Dziad poczuł parcie na pęcherz. Zawsze
tak miał po ósmym piwie. Ubikację jak zawsze ozdabiała tabliczka
z napisem Awaria kanalizacji więć ze Scyzorem od razu skierowali
się na dwór. Ścianę knajpy ozdabiały fantastyczne liszaje
wskazujące że do tej czynności była wykożystywana od lat.
Gwizdali sobie z cicha. 10 milionów dolaró to jak za darmo- głos
mówił po rosyjsku. Znali ten język Nie raz targowali się z
ruskimi na bazarze.
Umawialiśmy
się na pięć- usłyszeli zirytowane głosy. Zaciekawieni wyjrzeli
zza narożnika. Obok furgonetki na ruskich numerach stało czterech
Czeczeńców i arabowie. Żeby to przeżucie z drugiego końca
Syberii ponieśliśmy poważne koszty.
Nie
jesteśmy organizacją charytatywną. Brodaty Arab wyraźnie się
wkurzył. Wy na Kaukazie też jesteście muzłumanami. Dżichad
obowiązuje również was. Zawsze wszystko robicie dla pieniędzy.
Czeczeniec zaciągnął się papierosem. Oczywiście że kasa się
dla nas liczy. Nie pracujemy dla samego stresu. Dyskusja przebiegała
coraz gwałtowniej. Nagle jeden z Arabów sięgnął po broń.
Czeczeńcy sięgnęli po swoją. Wieczorną ciszę przecięły serie
pistoletów maszynowych. Po chwili martwe białka oczu podziwiały
gęstą październikową mgłę Scyzor z Dziadem to w sumie nic nie
mieli przeciwko mafijnym porachunkom. Ale psucie reputacji ich knajpy
wywoływało w nich lokalną patriotyczną złość. Postanowili
sobie to jakoś wynagrodzić. Zajżeli do wnętrza furgonetki. Ich
oczom ukazał się jakiś metalowy cylindryczny przedmiot leżący
wewnątrz samochodu. Zdaje się że mieli bojler- bąknął Dziad.
Bierzemy. Na złomie dostaniemy ładny Grosz. Scyzor z Dziadem
odepchnęli trupa mafioza i przeładowali łup na swój złomiarski
wózek. Bojler był potwornie ciężki jak by był pełen ale dali
radę Po chwili gnali uliczką sapiąc z wysiłku bo opony wózka
siadły pod ciężarem. Zobacz Scyzor ilu litrowy. Zainteresował się
dDziad. Scyzor zpalił zapalniczkę i studiował zapisaną cyrylicą
tabliczkę znamionową. Aż sapnął.
Po
chwili milczenia rzekł. Pamiętasz jak ci opowiadałem jak byłem na
Uralu? Tam widziałem coś takiego. Bo widzisz popiłem na tych
ćwiczeniach wtedy z jednym ruskim generałem i po pijaku mi pokazał
tego cały magazyn Czego?- zapytał Dziad. To bomba- oświadczył
krótko Scyzor. 30 megatonowa głowica wodorowa.!!! Ręce Dziada
zacisnęły się na dyszlu wózka a szyja pokryła się lekką gęsią
skórką. Ażeby to}-
mruknął cicho. No cóż. Bierzemy. Nigdy nie wiadomo czy się nie
przyda.
Nasze
silne nęcę przestawiały na bok kuritenerek. Różnokolorowe pająki
o dwunastu nogach rozbiegły się w popłochu. Mutacje popromienne-
pomyślałem Długoletnie naświetlanie zmieniło im DNA. Łopaty
zazgrzytały o zbitą wysuszoną glebę.
Na
głębokości około metra pojawił się zawinięty w kilka foliowych
worków pakunek. Ale ciężkie to draństwo sapał Yogi
turlając po
trawie bombę. Wspólnymi siłami postawiliśmy ją do pionu. Misiek,
potrafisz to uruchmić? Zapytał mnie Dziad.Głowica napawała mnie
lękiem i szacunkiem. Bo byłeś na politechnicę. To i pewnie
liznąłeś coś fizyki. Powoli odkręziłem kopułę głowicy. Dam
ci dobrą radę rzucił przejęty Retusz Tylko nie kichnij. Bo jak
się kichnie zawsze wybucha. Wewnątrz głowicy było mnóstwo kabli
i coś jakby panel sterujący. Przyciski byłe pokryte ruskimi
literami i cyframi. Zamyśliłem się i zacząłem stukać wr
klawiaturkę To jest zegar czasowy. Powiedziałem. Mamy teraz pół
godziny do eksplozji. Zaturlalismy bombę do pojazdu. Endriu z
Vikingiem
skombinowrali
gdzieś trochę słomy i wrewnątrz
pojazdu zrobiło się przytulnie jak wr
stodole po omłotach. Yogi
krytycznie
spojżał na wnętrze pojazdu Wirowały tam wr
powietrzu kurz i plewy. Nie rób takiej zgorszonej miny -powiedział
Dziad Pomyślą że wraca z wryprawy
badawozej i wiezie eksponaty. Dziad położył dodatkowo na podłodze
zdechłego kota. A teraz że z dobrej gośniny nikt nie wychodzi
trzeźwy to choćmy zrobić mu drinka. Pobiegliśmy do garażu.
Szykowaliśmy kosmicie strzemiennego. W jego skład wschodziło kilka
litrów apaćka. bańka płynu chamulcowego i kwaterka płynu do
chłodnic Dziad po namyśle dodał do tego wszystkiego jeszcze litr
zurzytego oleju silnikowego. Gotowe- oświadczył wąchając
uwrarzoną
przez siebie miksturę. Niech sobie teraz golnie na zdrowie-
zachichotał złośliwie.Potem zdjął wiszący na gwoździu lejek
służący do tankowania z kamistra. Na jego twarzy malowrał
się nienaturalnie szeroki uśmiech. Książe Prrrch obserwował
postępujący wr
swym
organiżmie proces regeneracji. Jeszcze chwilka i będzie jak nowy.
Wnętrze brzucha otwarte nożem i potraktowanej akaś gorącą cieczą
już się zasklepiało. Tylko wybite wr
czaszkę
papiaki za choler? nie chciały puścić. Do czułek słuchowych
doszła fala akustyczna. Ujrzał swoich prześladowoów. Ich twarze
choć uśmiechnięte nie wrróżyły
nic dobrego. Jeden z nich trzymał wr
ręku jakieś dziwne naczynie. Wypijmy za współpracę i zawieszenie
broni- Dziad uśmiechnął się nieszczerze.Co złego to nie my.
Strzemiennego i lecisz sobie do domciu. Zbliżył się z wiadrem do
obcego. Pij zielony- zachęcał. Książe Prrrch wyczuł trujące
substancje alkoholowe w naczyniu i zacisął wszystkie trzy
zwieracze. Obraził się za zielonego- powiedział Retusz. Zaraz
posądzi nas o rasizm. Pies im mordę lizał. Przesadzają z tą
poprawnością polityczną. No kosmitek. Amciu.- zachęcał Dziad.
Obcy
patrzył na nas ale najwyraźniej nie miał ochoty pić. No dalej.
Teletubiś- zachęcaliśmy go Pijesz i pa. pa. Nie chce paszczy
otworzyć - stwierdził Scyzor. Kopnij między nogi- zachęcał
Dziada. On nic tam nie ma - odpowiedział zawiedziony Dziad. Może to
tranwestyta- domyślił się Scyzor. Połaskotać go wiertarką-
zaproponował Viking.
Wiertarka!!!
To jedyne słowo jakiego kosmita nauczył siew ludzkim języku. Jego
górny otwór otworzył się by wydać dźwięk protestu. W
ykrzystując sytuację wbiliśmy mu lejek w gardło a Dziad w niego
wlał całą zawartość wiadra. Płyn szybko wlewał się do
przewodu pokarmowego kosmity; A żeby to- mruknął Dziad z wyraźnym
szacunkiem. Pije jak smok. Związki alkoholu zaczęły1
rozmiękczać ufoka. Otaczający go ziemianie wydali mu się nagle
przyjaźni i sympatyczni. Nawet przestał rozumieć dlaczego kazał
zgładzić ten gatunek. A ta zabawa z wiertarką to pewnie jakaś
lokalna forma powitania. Gdy był wleczony do pojazdu coraz bardziej
lubił te białkowe formy życia. Posadziliśmy go naczymś podobnym
do fotela. Do wybychu zostało piętnaście minut. Zatrzasnęliśmy
klapę pojazdu. Zamek kliknął od razu. Widać solidna robota.
Popatrzeliśmy z obawą czy wystartuje ale wehikuł ruszył
automatycznie. Powoli zataczając kręgi nad osiedlem a potem nagle
wystrzelił w kierunku widocznego na ciemniejącym już niebie statku
matki Staliśmy z zadartymi głowami. Nawet szczur się gapił
ogryzając stary' pantofel. Fazik zasłaniał na wszelki wypadek oczy
okularami spawalniczymi. Ngły błysk uczynił z nocy dzień
Rozeszły' się koncentryczne kręgi po niebie. Zo baczcie jakie
fajerwerki zafundowaliśmy miastu na Dzień Niepodległośi Rzekł
Dziad Gapiliśmy się w niebo jak urzeczeni. MiśMiodojad
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz