czwartek, 29 listopada 2018

Świąteczna Apokalipsa część druga


Był wieczór. Na dworze szalały tumany śniegu. Mała kometa furkocząc ogniem przeleciała nad kontenerem ze śmieciami i artystycznie zaryła w zaspę która utworzyła się na stojącej tam drewnianej sławojce. . Ze stojącej w pobliżu budy skleconej z falistej blachy i jakichś odpadków wychylił swój zaciekawiony nos Retusz. Złodzieje?-wyraził swoje przypuszczenie półgłosem. Był spokój tylko z pobliskich zabudowań wiatr niósł odgłosy jakiejś pijackiej zadymy. Nagle Retusz ze zdziwieniem usłyszał niosący się od strony kibla dzwięk brzęczących dzwonków. Co dziwniejsze śnieg był pełen śladów
zostawionych niewątpliwie przez zwierzę parzystokopytne. To na pewno delirium – pomyślał Retusz. Z budy wyjrzała reszta bandy zaniepokojona odgłosami więc Retusz ze zdziwieniem sobie przypomniał jak jeden doktorek w telewizji gadał kiedyś o zjawisku zbiorowej halucynacji. Nagle padł strzał. A kula furkocząc przeleciała nad jego głową. Retusz słysząc to skulił się i na wszelki wypadek wpełzł w pozbawione liści krzaki. Co się tam dzieje?-jęknął skacowanym głosem Fazik. Mamy chyba towarzystwo-burknął Scyzor. Przypuszczam że to jakiś zapomniany przez nas gość któremu zależliśmy za skórę. Wypełzli ze swej obskurnej budy. Na przedzie szedł Scyzor. Z wprawą jak u starego partyzanta poruszał się marszem ubezpieczonym. Reszta osłaniała go od tyłu. Przeczołgali się przez śnieg. Retusz uważnie wystawił głowę.. Co jest grane?huknął kolejny strzał. Nie radzę-ryknął Retusz. Celuje w ciebie co najmniej sześdziesięciu moich ludzi. Jesteś otoczony! Chłopaki rozejrzeli się zdziwieni dookoła szukając tak ogromnego wsparcia, zanim pokapowali że to fortel. Daję ci minutę na zastanowienie się i poddanie. W razie oporu otworzymy ogień! Ha!-potwierdził Dziad. Jako żywo! A żeby to.....usłyszeli. Chyba nie mam wyjścia. Glass na wszelki wypadek przyłożył do ramienia obrzyna wykonanego z kawałka ramy od roweru i odwiódł pochodzący z jakiejś osiemnastowiecznej flinty zamek skałkowy. Ktoś napisał donos, że pędzimy bimber... wyraził swoje przypuszczenie Miodojad ściskając tunningowaną sztachetę z żywicy epoksydowej uzbrojoną dodatkowo w trzy gwożdzie z nierdzewnej stali. Dobra-usłyszeli. Przypuścmy że tą rundę wygraliście. Oczywiście-wykrzyknął Retusz. Poddaj się a darujemy ci życie i zdrowie! No cóż- usłyszeli. Wasze na wierzchu. Wygrałeś Dziadku Mrozie. Że jak?-zdziwił się Retusz nazwany Dziadkiem Mrozem. Że niby ja to bolszewicki Mikołaj?-Reti się obraził. Jogi zapalił lampę na dworze. Pod ścianą gdzie stał kibelek siedział jakiś dziadyga brudny jak nieboskie stworzenie. Jego białe włosy i broda utytłane w zawartości wychodka wyglądały na rude. Gdzie ja jestem-zapytał oszołomiony typek. W naszym sraczu-wyjaśnił Retusz i splunął na ziemię.. Co ty tu robisz? To ściśle tajne-wyjaśnił koleś. Nic wam nie powiem.Jak ściśle tajne to powinieneś nam o tym powiedzieć. Rozwaliłeś nam kibel. Tamten łypnął na Retusza. W jego oczach błysnęła nadzieja. Nie jesteście od Dziadka Mroza? Nie Rosjanie? Gdzie?! Od kogo?! W łeb się uderzyłeś? Tu jest Polska. Uffff. To niema problemu-westchnął dziwny gościu. Ale ptica nie kurica, a Polsza nie zgranica, więc pewnie i tak wkrótce dostaniemy po kulce.-przekręcił przysłowie przybyły. Widzisz to?-wskazał ręką w lewo i dopiero teraz Retusz zauważył sanie zaprzężone w szóstkę reniferów. Sanie pokrywały dziury po kulach a w burtach tkwiły odłamki od jakichś pocisków artyleryjskich. Retusz przyjrzał się uważnie. W prawdzie starzec nie wyglądał na wariata, ale kto wie. Na dodatek śmierdział tak jaby świnia się pożygała. Popatrzył uważnie na przybysza. Resztki światła z brudnej lampy kotłowały się w wirujących płatkach śniegu. Coś ci powiem gościu-Retusz teatralnie podłubał w nosie z grożbą w oku. Coś mi się wydaje że robisz nas w konia. Masz szczęście że nie lubię tych dziwnych momentów gdy kopię dół na zwłoki a znajduję tam trupa którego zakopałem tam wcześniej. A żebyś wiedział u nas pełno takich miejsc.. No dobra, już gadam-przybysz wyciągnął z przepastnej kieszeni jakąś butelczynę i kieliszki.A tak wracając do meritum to dłuższa historia i bez wódki ciężko się opowiada...Pal diabli-ucieszył się Retusz. Skoro tak twierdzisz masz rację. Jak mus to mus..Niemniej jednak westchnął ciężko widząc jej niewielką pojemność. Spokojnie-odpowiedział gość widząc jego minę. To jest magiczna flaszka niedopitka. Nigdy się nie opróżnia. Ho, ho-ucieszył się Retusz. A więc cóż cię do nas sprowadza przyjacielu?-sięgnął sam po flaszkę i szybko polał. Otóż sprawa ma się tak-zaczął dziwny gość. Wiesz kim jest święty Mikołaj?-zapytał. Z grubsza tak-odpowiedział Reti. To krewniak Wróżki Zębuszki i Wielkanocnego Zająca. Łazi w czerwonej piżamie.. Znany u nas jako małpa w czerwonym. Mąż niejakiej Merry Christmas. Mikołaj ma jedną noc na rozdanie prezentów więc by zyskać na czasie omija najbiedniejsze rodziny. A wiesz kim jest Dziadek Mróz?- egzaminował dalej. Reti pomyślał chwilę. Czerwona świnia, Bękart Nadieżdy Krupskiej i syfilityka Lenina. Komunistyczny matoł. Facio z podziwem pokręcił głową. Przeryło mi beret, muszę se golnąć. Pociągnął zdrowo aż zagulgotało. Sięgnął po kiszonego ogórka których usłużnie przed chwilą Fazik przyniósł cały słoik.Gadasz do rzeczy więc ci powiem. Święty Mikołaj to ja. Dziadek Mróz to ruska podróba.. Po upadku Związku Sowieckiego nawiązał kontakty z tamtejszą mafią. No co ty-zdziwił się Retusz. Mikołaj? Mikołaj to biskup i święty. A ty mi na księdza nie wyglądasz. Nie masz ani aureoli ani nawet koloratki.. Ale mam papiery na świętego, nie przerywaj. Więc Dziadek Mróz został mafiozem i zajął się początkowo dystrybucją narkotyków. Chodzi w podobnym do mojego czerwonym wdzianku-wskazał na pochlapane gównem swoje ubranie. Żeby dealerzy go rozpoznali. Towar roznosi w skarpetach gdy wchodzi przez komin. O cholera-Reti aż cmoknął ze zdziwienia. Mikołaj podrapał się po skołtunionej głowie. Jakiś czas temu przejął władzę nad tą całą organizacją. Korumpuje oligarchów, wojskowych, polityków. Chodzą słuchy że nawet ruski prezydent jest pod jego wpływem i bardzo się go boi. Mnie też chciał skorumpować ale nie chciałem z nim gadać. Dlatego postanowił mnie załatwić. Jak?- zapytał Retusz. Mikołaj wskazał na pokiereszowane sanie. Rakieta ziemia-powietrze. Goniła mnie od samego Kaliningradu. Dopadła mnie dopiero nad waszą chałupą-palcem wskazał budę zbudowaną ze śmieci i odpadków. Mikołaj westchnął jak ktoś bardzo zmęczony życiem i pociągnął bezpośrednio z flaszki. Mam dość. Ta robota robi się niebezpieczna. Bo widzisz ja jestem w zasadzie spokojnym bawarczykiem. Tam na mnie mówią Santa Klaus. Mam już miłą i przytulną chałupę niedaleko Monachium. Jakieś dwa tysiące metrów kwadratowych.-Mikołaj pociągnął kolejnego łyka z flaszki. Popatrzył na Retusza i ściągnął sobie z palca duży pierścień biskupi z bardzo żadkim czerwonym ametystem. Załóż-poprosił. Weż go sobie. Retusz mało myśląc wcisnął go sobie na palec. Pociemniało mu w oczach. Gdy znowu zrobiło się jasno zauważył że jego kufajka zrobiła się jaskrawoczerwona. Podobnie jak stara zimowa czapka uszanka obszyta teraz białym barankiem a i złachane filcowe buty czerwieniły się niczym usteczka wypindrowanej nastolaty. Drelichowe, robocze spodnie powypychane na kolanach też były tego koloru. Poza tym Retusz odczuł nagle jakąś wewnętrzną idiotyczną potrzebę roznoszenia prezentów. No-uśmiechnął się Santa Klaus. Mikołaj szyty na miarę twoich możliwości. Retuszowi jeszcze szumiało w głowie. Coś ty mi zrobił-wysapał grożnie. Nic- bąknął tamten. Wyznaczyłem następcę. Teraz ty jesteś Świętym Mikołajem. Widząc minę Retusza nieco się wystraszył. Nie za darmo rzecz jasna. Zarobisz w miesiąc tyle co sekretarka prezesa KGHM. Ja ci dorzucę portfel ze skóry złotej rybki gdzie kocą się pieniążki. Niestety cacko to ma limit dzienny ale na drobne wydatki ci wystarczy., i.....-popatrzył z żalem. Flaszkę która nigdy się nie konczy. A jak kiedyś będziesz chciał rzucić tą robotę to po prostu znajdż kogoś i daj mu pierścień. A poza tym bycie świętym ma pewne ciekawe aspekty. Zachowujesz zdrowię i sprawność dwudziestolatka. W razie urazów wszystko się momentalnie regeneruje.. Poza tym zyskujesz różne moce. Jak Batman czy inny Winetou. Z pewnym ociąganiem wręczył Retuszowi flaszkę niewypitkę. A zatem?-spojrzał wyzywająco. Biorę zlecenie-burknął Retusz. Cena jest odpowiednia. Masz jakieś zdjęcie tego łebka, Dziadka Mroza?. Tak. Proszę się z tym zapoznać-wręczył Retuszowi jakiś papier wydrukowany na komputerze.przedstawiający rozczochrańca z czerwonym kinolem. Retusz przypatrywał mu się z uwagą mrucząc coś pod nosem. Potarł w zamyśleniu białą, gęstą brodę która mu wyrosła w ciągu minuty do samej piersi. Zgrzytnął nowiutkimi białymi zębami które mu też się zrewitalizowały. Jestem Mikołajem-mruknął pod nosem. Chcę dobra wszystkich ludzi. Mieć dla siebie-dodał po chwili z wysiłkiem.i uśmiechnął się z zadowoleniem.. Moc pierścienia nie mogła go całkiem zniewolić. Sprawdzając swoje moce wykonał potrójne salto w powietrzu nad kontenerem ze śmieciami i rzucił połamanym znajdującym się w nim parasolem w stronę czającego się w zauku dresiarza.. Moc musiała być niezła bo opryszek z parasolką w dupie przebił ścianę z pustaków i poszybował gdzieś hen.....daleko. Póżniej skierował wzrok na sanie. Znam wiele opowieści o halucynacjach i zwidach ale latać zaprzęgiem reniferów to jest to!. Załóż moją czapkę-namawiał go ex Mikołaj. W tej jesteś za bardzo podobny do Dziadka Mroza. Ja już idę na emeryturę. Papież mógł to i mnie się należy. A teraz słuchaj. To co masz na sobie to służbowy mundur Mikołaja. W wewnętrznej kieszeni kombinezonu masz małą samochodową gaśnicę. Może się przydać w razie wpadnięcia z komina wprost w palący się ogień. W skład kompletu wchodzi też worek o dużej sile ssania. Znaczy się sam pakuje. Hasło do niego brzmi ,,Do wora!.. Teraz sanie.-pociągnął go w kierunku reniferów. Sanie mają hamulec tarczowy na powietrze. I prądnicę na biogaz znajdującą się w zadku Rudolfa. O widzisz te kable które z niego wychodzą? Rudolf ma bardzo czerwony nos więc się go wykorzystuje jako reflektor ze zmianą świateł krótkie długie. Niezłe-ocenił Retusz.a jego wzrok zatrzymał się na przestrzelinach kadłuba. Gdyby tu zamontować kabinę z lufą to miałbym pełnosprawny latający czołg. Santa Klaus pokiwał z aprobatą głową. Trochę tunningu by nie zaszkodziło. To prawdziwy galaktyczny ścigacz. Tylko trzeba uważać przy przekraczaniu bariery dzwięku, bo wtedy troszkę szarpie. Renifery zas....-tu się zawachał i spojrzał nieszczerze. No...tego....będą ci posłuszne. Rudolf! To wasz nowy pan! Rudolf nawet nie raczył odwrócić głowy. A. I jeszcze jedno-kontynuował ex święty. Musisz skombinować sobie swojego elfa bo ja tego zabieram. Zajrzał do wnętrza sań. Gerard! Wyłaż! Tak Panie-rozległo się w saniach i wyczołgał się z tamtąd gościu w zielonym ubranku i nieco szpiczastymi uszami. Lustrował okolicę wypłoszonym wzrokiem. Miał długie wąskie palce poplamione atramentem. Gerart bowiem zajmował się księgowością i odpisywał na listy które przychodziły do św Mikołaja. Retusz zrobił zdziwioną minę. Jak to? Nie ma Śnieżynki? To jest Śnieżynek-oświadczył wesoło Santa Klaus. Jestem gejem, ale Gerart jest strasznie niedotykalski więc nic z tego....No ale dziewczynki też lubię. Też-dodał po chwili widząc że Retusz niebezpiecznie poczerwieniał ze złości. Reti chrząknął niebezpiecznie. Wprawdzie dawno temu lubił oglądać Bolka i Lolka, ale nawet wtedy baczniejszą uwagę zwracał na Tolę.. A Merry Christmas-zapytał. Nie ma jej? Ex Mikołaj rozłożył ręce. A była, była. Tylko że ślubną obrączkę oddała w jakiejś knajpie za kufel piwa.. Od tego piwska to miała gębę czerwoną jakby z pół dnia stała przy ognisku. Zawsze twierdziła że nie jest gruba. Ale zdjęcie które jej zrobiłem w ostatnie święta jeszcze się drukuje, więc sam rozumiesz.. Retusz skinął głową i wskazał reszcie chłopaków sanie aby zajęli miejsce. Popatrzyli na swój barak zrobiony z pordzewiałej blachy. Reti ujął lejce. W jego głowie rozległ się głos reniferzycy Spryciuli. Strasznego podlizucha. Mamy zaszczyt powitać Państwa na pokładzie naszych linii lotniczych. Jeśli wyrazisz zgodę nasz władco przewieziemy cię do krainy św Mikołaja. Oczywiście jestem gotowa wypełnić wszystkie twoje rozkazy by uprzyjemnić przejażdżkę. A jeśli twoje ciało będzie odczuwać seksualny dyskomfort moja cnota jest do twojej dyspozycji. Retusz odczuł że ze zdziwienia opada mu szczęka. Nie mógł uwierzyć w to co słyszał. Tamten koleś musiał być faktycznie nie byle kim że nawet reniferzyca chciała iść z nim do łóżka. Nie, dziękuje-wyszeptał zaskoczony i oburzony. Spryciula odwróciła głowę i mrugnęła okiem. Retuszowi wydawało się że w oczach tego inteligentnego zwierzęcia widzi drwinę. No to wio-rozkazał świeżo upieczony Mikołaj i cmoknął ustami. W odpowiedzi renifer Rudolf urągliwie zacharczał mu odbytnicą prosto w twarz. Głupie bydle-sapnął Retusz rozganiając gazy trawienne renifera. Wieśniak, psychol, degenerat-odezwał się Rudolf w głowie Retusza. Kozojeb-wykrztusił świeżo mianowany święty. Psi chuj, świniopas, krowi cycek, menel-odwdzięczył się Rudolf. Reti poczerwieniał z oburzenia i puścił reniferom taką wiąchę o różnym natężeniu chamstwa że zwierzakom koncówki ogonów aż lekko posiwiał. Widząc że z nowym panem nie przelewki opornie wystartowały. Lecieli. Sanie coraz gwałtowniej wchodziły w depresyjne dziury czyli nie zagojone rany w przestrzeni po wypalonych gwiazdach. Kadłub sań tracił wtedy stabilność i trząsł się w urywanych czknięciach. Twardy fotel też doprowadzał go do szewskiej pasji.podobnie jak bełkotliwe podśpiewywanie Rudolfa rozlegające się w jego głowie. Trzymał się jednak twardo z energią starego kocura. Miał nadzieję że będzie zarabiał tyle co sekretarka w gabinecie prezesa zagłębia miedziowego. Cieszył się nawet że wyrwał się z tego narodowego bajzlu gdzie jak się okazało miotły brak a burdelmama została wrobiona w korupcję. Z zamyślenia wyrwał go głos Spryciuli. Pytała czy mają ochotę na coś z pokładowego baru na kółkach. Skorzystali skwapliwie. Reti poszukał radia. Żeby zagłuszyć irytujące go anglosaskie Ding don deny poszukał jakiejś stacji i na cały głos puścił Córkę rybaka. Głos Rudiego Szuberta roznosił się nad Ziemią. Po jakimś czasie sanie z radością wszystkich śpiewających kolędy reniferów podchodziły do lądowania. Retusz profilaktycznie zapiął pasy. Z daleka zobaczył ogromne igllo otoczone jakimś miasteczkiem. Na dole ze zdziwieniem zauważył jakiegoś kloszarda mimo zimnej pogody w cienkiej koszuli penetrującego kosze na śmieci. Byli też faceci w pomaranczowych kamizelkach odwalający śnieg. Widział też pijaną kobietę i jakąś sprzątaczkę z miotłą i wiadrem wody. Całości dopełniały budki Toy Toy. Kraina świętego Mikołaja nie była tak skomplikowana jak mu się wydawało. Po przyjrzeniu się scenkom rodzajowym Reti uzyskiwał pewność pomieszaną z wrażeniem że znalazł się w jakiejś polskiej nędznej mieścinie w której dotąd nie był, i gdzie wszystko jest zwyczajne. Na ścianie ktoś nasmarował sprayem napis ,,Jebać Mikołaja!,, Wprawdzie na jego widok wszyscy mu się zaczęli kłaniać ale Retusz wiedział że nawet najbardziej uprzejmym ludziom z tym ich dyganiem nie można za bardzo ufać. Wymamrotał coś pod nosem co oznaczało mniej więcej ,,zamknąć dzioby,, Mimo śniegu było całkiem ciepło. Może to przez tą dziurę ozonową nad biegunem którą amerykanie kombinują zatkać tarczą antyrakietową. Przed domami kobiety prały ręcznie gacie swoich chłopów bo była burza i piorun uderzył w transformator więc nie było prądu. Baby o urodzie sowieckich sołdatów spoglądały na niego ponuro. Niebo było ponure jak barłóg na melinie. Nad krainą św Mikołaja unosił się zdrowo wkurzony anioł Meteo. Pada żle. Bo mokro. Słonce żle, bo gorąco I jak tu takim kużwa dogodzić. Reti splunął i udał się do swego mieszkania.Nie dostał na obiad wigilijnego barszczu ani karpia tylko kawał niewypieczonej kluchy w Polsce zwanej jako chleb tostowy. Po obiedzie siedział na łóżku ponury jak złomu. Najeżony jak kot po ataku psa. Nieruchomy jak dmuchana lala. Przeglądał listy pisane do niego z całego świata. Poczekajcie smarki-pomyślał złosliwie. Wziął długopis i czytając zaczął odpisywać. Wyjrzał jeszcze raz przez okno. Na saniach ktoś zdążył już napisać ,,Brudny czołg, hańbą całego batalionu,Reti westchnął i zajął się listami
Kochany Mikołaju
Byłam grzeczną dziewczynką przez cały rok. I wszystko to czego pragnę to by na świecie zapanowała tolerancja, zniknęli rasiści i by ekologowie poprowadzili nas ku świetlanej przyszłościco by było radością dla wszystkich ludzi
Twoja Ania
Droga Aniu-pisał Reti
Twoi rodzice jak cię poczynali to chyba palili trawkę. Albo pomylili paracetamol z antykoncepcją.
Kochany Mikołajku bardzio kocham Justina Bieberka, czy mógłbyś mi przynieść jego płytę?
Kochająca cię Dżessika.
Droga Dzessiko, kupię ci pralkę byś wyprała sobie mózg. Może trochę zmądrzejesz. A Justin dostanie ode mnie pod choinkę granat fosforowy.
Kochany Mikołajku
Zostawiam dla ciebie pod choinką szklankę mleka, a dla reniferów marchewkę
Kochająca Milenka
Droga milenko
Po mleku mam sraczkę taką samą jak moje renifery po marchewce. I co najgorsze pierdzą mi wtedy prosto w twarz.. Chcesz być dla mnie miła? Zostaw butelkę czystej.
Kochany Mikołaju
Co robisz w pozostałe dni w roku gdy nie nosisz prezentów Produkujesz zabawki?

Widzisz mały, wszystkie zabawki są Made in China. Robią je takie bachory jak ty tyrając za pół dolara dziennie. A poza tym mam fajną chatę w Miami gdzie w ramach relaksu kręcę pornole. No cóż. Chciałeś wiedzieć.
Kochany Mikołajuniu
Nie mamy komina w domu, więc jak się dostaniesz do nas?
Kochający Feluś

Po pierwsze przestań nazywać siębie sam Feluś, bo za to właśnie dostajesz stale wpierdol w szkole. Po drugie nie mieszkasz w domu tylko w cholernym M-2 w bloku. Po trzecie wlezę do tej nory jak wszyscy włamywacze. Przez okno.
Drogi Mikołaju
Musisz być zaskoczony że piszę do ciebie ponownie ale pragnę wyjaśnić pewne sprawy. W zeszłym roku prosiłem o rower a dostałem sweter. Chociaż niszczyłem sobie umysł zbierając w szkole same szóstki, łamałem psychikę będąc grzecznym i przeprowadzałem staruszki przez ulicę. Robiłem wszystko społecznie i dla dobra ludzkości
WIĘC GDZIE TY KURWA KUTASIE MASZ JAJA BY MI WCISKAĆ TAKIE GÓWNO!!!
CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ TY TŁUSTY PEDALE! JEŚLI W TYM ROKU SPRÓBUJESZ DO MNIE PRZYJŚĆ TO PSEM POSZCZUJĘ I OBRZUCĘ TWOJE DUPSKO KAMIENIAMI! RENIFERY TEŻ ZAPIERDOLĘ I BĘDZIESZ ZASUWAŁ NA TEN SWÓJ ZASRANY BIEGUN NA PIECHOTĘ!. Przyleż tylko to dowiesz się jaki mogę być wredny
Nie pozdrawiam. Jasio z IIIB

No, no mały. Uważaj sobie. Bo jak cię walnę to ci się rosół z pierwszej komunii odbije. Ale poza ty...Moja krew młody. Dostaniesz motorower Harleja. Będziesz mógł nim szpanować przed laskami z klasy aż te będą lały po nogach. I czek na trochę kasy którą będziesz mógł puścić na laski. Zaimponowałeś mi. Powaga. P.S. Wszystko to praeda, ale z tym pedałem to przesadziłeś. Jestem hetero. Życzę ci Wesołych Świąt HO, HO HO, HO [ ha,ha, ha, hi, hi hi...]

Ciąg dalszy nastąpi Miś Miodojad

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatni zajazd na Retuszkowo. Część III

Jezuuuuuu, ale nas sprali-powiedział prezes Glizdowicz do kapitana Samogwałta. Może powiedzmy to w ten sposób że zajęliśmy zaszczytne drugi...