czwartek, 10 stycznia 2019

Tajemnica Czarnego pokoju

Styczniowy dzień już się konczył, a robota była w zasadzie jeszcze w lesie. Pedro Pararayos odłożył telefon i sięgnął po pędzel. Zamówienie to zamówienie.. Robotę i zleceniodawców trzeba szanować. A Pedro był prawdziwym artystą. Dziś byle smark założy firmę, kupi pędzel i zaraz udaje budowlańca. Gdy ja byłem młody to kurwa było trzeba przejść kilka kurwa prób, kurwa myślał Pedro szamocząc się z aluminiową drabiną. Lokal który remontował na pierwszy rzut oka wyglądał nieszczególnie. Ścianki z połówki cegły dziurawki. Odrapane drzwi jak by ktoś je otwierał butem i zacieki na suficie. Przez cienką ściankę na zmianę rozlegały się śpiewy i gromkie chrapanie. Widać w sąsiednim lokalu gospodarowało jakieś menelstwo. Pedro był bardzo wrażliwy i z każdym chrapnięciem szarpały nim drgawki i wibracje.. Westchnął głęboko.. Może gdyby przepatrzył wszystkie kąty znalazłby jakąś flaszkę? Byłby to miły początek roboty. Pedro Pararayos był malarzem natchnionym. Jego zleceniodawcy twierdzili że malowane przez niego lokale miały swoistą aurę i żyły jakby własnym życiem. Ale to zamówienie było jakieś dziwne. Zleceniodawca, a właściwie zleceniodawczyni zażyczyła sobie kolorów czarnego i białego ze specjalnej magnetycznej farby. Dodatkowo miał wymalować czerwony pentagram na samym środku podłogi.Gdy przypominał sobie spotkanie z tą kobietą kręcił głową z niedowierzaniem wspominając jakie na nim zrobiła wrażenie. Teraz wszystkie pieniądze jakie mu zostały zainwestował w dość drogie matreriały.A gdzie robocizna? Miał nadzieję że klienci wywiążą się z zobowiązania a nie jak nie raz się zdarzało każą mu spadać bo byłby bankrutem. Gdy pokazywał zamawiającej kosztorys ta uśmiechnęła się i rzekła. Pododawaj sobie wszystko i przyjdż do mnie z rachunkiem. Rozpatrzę w póżniejszym terminie. Ja jestem humanistką i mam problemy z rachunkami. Każdy tuman który nie umie dodawać twierdzi że jest humanistą-bąknął Pedro i wziął się za robotę. Ale wiedział że było coś z nią nie tak. W czasie spotkania z tą kobietą po prostu stracił głowę. Gdy składała zamówienie ciało Pedra przebiegały radosne dreszcze. Ta piękna ponad czterdziestoletnia kobieta zrobiła na nim piorunujące wrażenie.Była dość wysoka. Jej imponujących rozmiarów piersi falowały mu na wysokości oczu. Jego nozdrza wypełniał bijący od niej zapach drogich perfum i feromonów.Po złożeniu zamówienia pogładziła go nieznacznym ruchem po policzku. No tak. Przecież nikt go nie zmuszał by brał tą robotę. Ale ona, to znaczy Anna uśmiechała się tak czarująco....Zauważyła że Pedro gapi się na jej biust. Uśmiechnęła się lekko mrużąc piękne oczy. Widzę że jednak kobiece piersi są dowodem na to że mężczyżni jednak potrafią się skupić na dwóch rzeczach jednocześnie.-trafnie zauważyła. Ja.....-bąknął Pedro. Ciii-anna uciszyła go gestem Wyjęła małą karteczkę. Od jutra. Pod ten adres. Ujeła go delikatnie za rękę. Po zmroku-uśmiechnęła się drapieżnie. Pedro myślał że zemdleje z wrażenia. Z nadmiaru emocji poczuł że z nosa leci mu strumyczek rwi. Anna delikatnym ruchem wyjęła jedwabną husteczkę i obtarła nos. Gdy zobaczyła na niej plamkę krwi rozbłysnęły jej oczy. Powąchała dyskretnie jedwab i schowała do torebki. Na pożegnanie pocałowała go w policzek. Przez Pedra przeszła jakby fala uderzeniowa i z wrażenia zaschło mu w gardle. No co? Na co czekasz? Wynoś się i już.-usłyszał półprzytomny Pedro. Ze szczęścia prawie się rozpłakał.
Mijały godziny. Robota była prawie na ukończeniu. Jutro może zadzwonić do niej że wszystko zrobione. Po kasę miał się tu zgłosić za kilka dni gdy Anna przeprowadzi się już tu wraz z mężem. Sprawnymi ruchami pędzli konczył malować na podłodze krwistoczerwony pentagram metodą 3D. Robił niesamowite wrażenie. Wnętrze przypominało przepastną studnie. Koniec-pomyślał Pedro. Za trzy dni po kasę. Mam nadzieję że będzie zadowolona.

Księżyc zawisnął nad miastem. Pedro z biciem serca wchodził do budynku w którym pracował kilka dni temu. Spojrzał na znajome drzwi i zapukał w umówiony sposób. Usłyszał chrobot zamka i drzwi się lekko rozchyliły. To co zobaczył sprawiło że poczuł się jak uderzony młotem w głowę. Na ścianach wisiały kożle czaszki i odwrócone krzyże. W misternych kandelabrach płonęły czarne świece a w małych miseczkach tliły się jakieś odurzające kadzidła. W promieniach księżyca wpadających przez niedokładnie zasłonięte okna zobaczył stojącą na środku Annę. Ubrana była tylko w czarny skórzany biustonosz i tegoż koloru króciusieńką ledwie zasłaniającą pośladki minispódniczkę. Stojące w rogu pokoju na podłodze misterne lustro wskazywało że nie ma bielizny.Zgrabne długie, opalone nogi miała ubrane w buty na szpilkach. Czarne włosy zmiękczone jakimś żelem miała gładko przyczesane przy głowie. Czarny makijaż dopełniał resztę. W ręce ozdobionej długimi paznokciami trzymała zwinięty w pętle pejcz.. Pedro w pierwszej chwili rzucił się w stronę drzwi. Anna capnęła go za spodnie na tyłku. Była bardzo silna.. Chodz do mnie-Pedro usłyszał jej aksamitny głos. W koncu podążył za nią jak zahipnotyzowany przez węża ptak. Drzwi powoli się zmknęły i zgrzytnął przekręcany w zamku klucz. Wewnątrz rozległo się rozkoszne piszczenie Pedra. Zamknij się bo jeszcze kogo nam na kark ściągniesz. Mamy przed sobą całą noc. A przecież nie chciał byś już kończyć, prawda słociutki?

Tralalala, trala, tralla- podśpiewywał Pedro jakąś zagraniczną piosenkę. Dziad Taplarski przyglądał mu się podejrzliwie. Stał na dworzu przy korycie z wodą które ustawili sobie koło Kontenerka do mycia i wesoło się chlapał. Pedro był w samych spodenkach więc Dziad zauważył że był cały podrapany na plecach a przez tyłek przebiegała mu czerwona pręga. Coś ty taki pokancerowany?- dziwował się Dziad. Lazłem przez jakieś krzaki i się podrapałem-wesoło ale nieskładnie tłumaczył Pedro. A co tam słychać-szybko zmienił temat. Dziad pokręcił głową. Urwanie łba z tym Pedrem. Tyle puszek i butelek do zbierania a on włóczy się gdzieś po nocach już piątą noc. Czy ty przypadkiem nie lunatykujesz? Ha?- dopytywał się podejrzliwie Dziad. Pedro zakładał właśnie spodnie i czystą koszule. Na głowę wcisnął czapkę z gazety i chwycił swoje wiadro z pędzlami.Dziad wzruszył ramionami. Kto wie- pomyślał. Taki fachowiec jak on to może nawet po nocach musi robić. I na potwierdzenie tej myśli solidnie pociągnął z butelki.Zapadała noc. Pedro przez chwilę zastanawiał się czy nie zostawić pod krzakiem wiadra z pędzlami i papierowej czapki będącej elementem kamuflarzu przed ciekawością chłopaków, ale pomyślał że ktoś może zauważyć i ukraść więc postanowił zabrać narzędzia ze sobą. Skręcił koło pozbawionego liści drzewa i skierował się do wejścia dobrze już znanego mu mieszkania. W milczeniu zastukał w umówiony sposób. Te uchyliły się cichutko. Przepraszam że tak póżno ale czarny kot przebiegł mi drogę więc szedłem na około-wyszeptał tonem usprawiedliwienia.. Wewnątrz paliło się słabe światło. Anna była ubrana w pelerynę z kapturkiem koloru czerwonego. Włosy miała zaczesane w dwie sterczące po bokach kitki. Wyglądała jak nieletnia nastolatka a z pod rozpiętej peleryny widać było kuszącą czerwoną bieliznę. Dziś będę Czerwonym Kapturkiem- uśmiechnęła się szelmowsko. Pedro wciągnął powietrze i kłapnął zębami. A ja będę wilkiem?- zapytał. Nie-zaprzeczyła Anna. Ty będziesz Babcią. Pedro zdziwił się trochę ale nic nie powiedział. Jego kochanka miewała szalone pomysły. Ale za to jutro będę pielęgniarką i dostaniesz zastrzyk- obiecała. A ja będę Panem Doktorem-szczerze ucieszył się Pedro. Nie- Anna znowu zaprzeczyła. To jest Wilk i Pan Doktor- niespodziewanie oświadczyła. Ty będziesz strzykawką. Zaproponowałam mojemu mężowi by się do nas przyłączył. On też lubi takie zabawy. Z cienia pokoju wyszedł jakiś facet. Ubrany był w krótkie skórzane gacie i takąż kamizelkę obwieszoną żelaznymi łancuchami z pod której było widać włochaty tors. Na głowie miał czarną nabijaną cwiekami czapkę z daszkiem. Hasta la vista dziecinko-przywitał się grzecznie. Pedro wydał z siebie przeciągły jęk który po chwili zmienił się w wrzask. Po chwili wył tak że we wszystkich okolicznych domach zapalały się światła. Mieszkańcy domów wychylali przez okna zaciekawione głowy. Pedro chwycił wiadro z pędzlami i rzucił się do ucieczki. Czerwony wymalowany pentagram pulsował mrokiem. Pedro mało myślący na nim stanął. Po chwili zniknął. Hej ty- krzyczał za nim facet. Gdzie uciekasz moja mała kluseczko! Wracaj do wujcia! Jednak Pedro był już daleko. Otworzył się magiczny tunel. Co się z nim stało-? Zapytał Annę jej mąż. Pojęcia nie mam. Może zwiał przez okno?. Powinnam nabyć mieszkanie na jakimś wyższym piętrze. Ano- zgodził się facet. Następnym razem tak zrób.

Dochodziła północ. Grupa satanistów zamknęła drzwi od mieszkania pełniącego funkcję ich świątyni na solidną kłódkę. Powód tego był taki że na ich ostatnią Czarną Mszę wpadli Świadkowie Jehowy ze sporą ilością komiksów i ulotek religijnych. W piętaście minut póżniej swym gadaniem doprowadzili satanistów do kurewskiej pasji.. Wyznawcy siedzieli kręgiem wokół pentagramu otoczonego wieńcem łonących czarnych świec. Kapłan Wyznawców Czarnego Słońca wznosił inwokację do szatana. Oni w skupieniu powtarzali jego słowa.

Koty jeść będziesz, czarny kisiel, oraz ciastka z Ukrainy
Czarny kolor wielbić i prać w Perwolu a Vanisza wystrzegać się.
Na Czarne Msze chadzać będziesz
W krzki każde pluj, bo tam może być ksiądz schowany a on też czarno ubrany.

Nagle wokół Pentagramu zawirował płomień świec. Zadrżały porozwieszane na ścianach kożle czaszki. Pan idzie- rozległy się głosy satanistów. Pan Mroczny raczył nas odwiedzić-rozległy się podniecone głosy. Nagle zrobiło się całkiem ciemno a póżniej znów pojaśniało. Z pentagramu wyłaniała się jakaś postać. Ale nie zupełnie takiego widoku spodziewali się satanisci. Postać miała na głowie zamiast rogów papierową czapkę z gazety, robocze ubranie a w ręku trzymała jakieś wiaderko pełne pędzli i szpachelek. Przez chwilę łapała równowagę a póżniej wylądowała na podłodze zasmarowanej świnską krwią. Którą wymalowano pentagram. Postać nie była w humorze bo upaprała się podczas wyjścia juchą a buty pobrudziła stearyną ze świec. Przybyły tupnął nogą aż ze ścian pospadały odwrócone krzyże. Wyznawcy leżeli na podłodze mdlejąc ze strachu. Niektórzy wrzeszczeli w panice. Kapłan ubrany w jakąś piżamę w trupie czaszki miał gębę otwartą jak wrota garażu. Goła dziewczyna leżała na ołtarzu a na jej brzuchu spoczywał kielich świnskiej krwi. Zebrani darli się w niebogłosy. Zamknijcie mordy, durnie-wrzasnął Pedro bo to był on we własnej osobie. Wymalowany przez niego pentagram wyczuł wielkie emocje i teleportował go z mieszkania Anny do najbliższego pentagramu znajdującego się w okolicy. Rozejrzał się krytycznie p mieszkaniu. Co za paprok tu kurwa malował?-zapytał groznie oglądając łuszczącą się farbę na ścianach. Partacze- darł się nawet pentagramu porządnie nie umiecie narysować Dotknął palcem ściany. Ja pierdolę. Kredę kłaść na silikonową. Czy was pojebało? Trzech wyznawców zemdlało ze strachu. Jasny gwint!!-wrzasnął nagle Który baran tak gładż szpachlową położył! Ty?- wskazał palcem na kapłana. Tego było za wiele dla wielkiego mistrza i kapłana czcicieli czarnego słonca. Więc wziął i zemdlał. Pedro machnął ręką. Idiota- stwierdził cicho Powinien położyć co najmniej trzy warstwy. Przytomni jeszcze wyznawcy zebrali się w kupkę i pojękiwali cicho ze strachu. Pedro wzruszył ramionami i splunął. Złapał za klamkę ale jeszcze się odwrócił. I zapamiętajcie sobie. Nie jestem żadnym cholernym demonem tylko malarzem pokojowym. Zostawię wam mój numer. Jak zadzwonicie to przyjdę i ogarnę wam tę chałupę. Jakaś gruba kobieta i chudzielec w okularkach znowu zemdleli. A ty laska- wskazał na gołą dziewczynę z kielichem krwi na brzuchu. Ubierz się bo się zaziębisz. Zima w koncu- dodał na koniec i wyszedł. Pozostali sataniści też zemdleli a Pedro wolnym krokiem poszedł na przystanek autobusowy gdzie kilku grożnie wyglądających karków piło piwo. Gdy już odjeżdzał osiłki leżały skopane i na pamiątkę każdy miał wetknięty w dupę pędzel. Patrząc na to z okna autobusu Pedro pomyślał. Jak widzę partacką robotę to zawsze robię się nerwowy. I wtedy mi odpierdala...
KONIEC
Miś Miodojad


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatni zajazd na Retuszkowo. Część III

Jezuuuuuu, ale nas sprali-powiedział prezes Glizdowicz do kapitana Samogwałta. Może powiedzmy to w ten sposób że zajęliśmy zaszczytne drugi...